Dla większości osób noc sylwestrowa to czas beztroskiej zabawy. Tak nie jest w przypadku służb ratowniczych. Minionej nocy najwięcej pracy mieli strażacy, którzy musieli interweniować ponad 2 tysiące razy. Ponad połowa tych interwencji dotyczyła pożarów. Nierzadko spowodowanych niewłaściwym użyciem petard i fajerwerków.
Strażacy byli przygotowani na długą i trudną noc, ale nawet dla nich, liczba interwencji w nocy z wtorku na środę była porażająca.
W Warszawie, najpierw wybuchł pożar w hali z materiałami pirotechnicznymi. Później, w miejscu gdzie odpalono fajerwerki, pojawił się słup ognia.
- Petarda, która została wrzucona do kontenera na śmieci spowodowała pożar skrzynki gazowej. Nastąpiło rozszczelnienie instalacji, bardzo groźny pożar, konieczność ewakuacji - wyjaśnia starszy brygadier Paweł Frątczak z Państwowej Straży Pożarnej.
Swoje domy w Nowy Rok, musieli opuścić też mieszkańcy jednego z bloków w miejscowości Kruchowo. Powodem ewakuacji był wybuch gazu. Ze względu na poważne obrażenia jednego z poszkodowanych konieczna była pomoc załogi Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
- Stan ciężki, poparzenia dróg oddechowych. Dodatkowo osoba ta miała około 50 procent poparzonego ciała - opowiada starszy kapitan Jarosław Łagutoczkin z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Gnieźnie.
Przerażający bilans interwencji strażaków
W Bytomiu nikt nie ucierpiał, ale o spokojnym świętowaniu też nie było mowy. Ogień na dachu jednej z kamienic pojawił się tuż po północy.
- Łącznie ewakuowaliśmy 13 osób, w tym dwójkę dzieci - mówi młodszy brygadier Marek Trefon z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Bytomiu.
Podsumowując minioną dobę strażacy zwracają uwagę, że z ponad dwóch tysięcy wyjazdów aż połowa dotyczyła wezwań do pożarów. Zginęły w nich cztery osoby. Jak zauważają służby, poprzedni sylwester nie był tak tragiczny, liczba interwencji była mniejsza.
- Duża część z tych pożarów na pewno, według naszych szacunków, powstała w skutek niewłaściwie używanych i stosowanych środków pirotechnicznych - wyjaśnia starszy brygadier Paweł Frątczak z Państwowej Straży Pożarnej.
Podczas sylwestrowej zabawy, często przesadzano też z alkoholem. W wielu przypadkach ratownicy musieli pomagać tym, którzy nie mieli go nawet prawa kupić.
- Dużo osób niepełnoletnich, 13-latkowie i 14-latkowie pod wpływem alkoholu, upojenia alkoholowe, i to oni nam mnóstwo pracy przynieśli. Od północy urazy - urazy od petard, urazy oczu, urazy rąk - opowiada dyspozytor medyczny Michał Kamiński.
Sylwestrowa noc spokojniejsza na drogach
We wtorek i środę do wypadków dochodziło też na drogach. W sumie zginęło sześć osób, a 39 zostało rannych.
W Szczecinie policyjny radiowóz zderzył się z samochodem ochrony. Do kolizji doszło tuż przy przejściu dla pieszych. Na szczęście skończyło się tylko na strachu i rozbitej sygnalizacji.
- Z naszego punktu widzenia, noc sylwestrowa przebiegła dość spokojnie i łagodnie, oczywiście, mamy świadomość, że przed nami jeszcze ta cała fala powrotów - podsumowuje Dawid Marciniak z Komendy Głównej Policji.
Dlatego policja apeluje do kierowców, aby wsiadając za kółko nie byli pod wpływem alkoholi. I mieli absolutną pewność, że podczas badania alkomatem, nowy rok nie skończy się na odebraniu prawa jazdy.
Z kolei drugi apel dotyczy przerażonych dzikich zwierząt. W nocy z wtorku na środę nie brakowało ich na drogach. Były spłoszone od huku petard.
To samo dotyczy psów. Sylwestrowy patrol interweniował ponad 30 razy. Niestety, w kilku przypadkach zwierzętom, nie można było już pomóc.
Autor: Robert Jałocha / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24