Nowy raport Najwyższej Izby Kontroli skupia się na zabijaniu Odry. Powolnym i systemowym, bo system ochrony rzek w Polsce po prostu nie działa. Jak umierała Odra, widzieliśmy wszyscy w 2022 roku. Dlaczego musiała tak umierać?
- Państwo polskie, niestety, nie było przygotowane - mówi prezes NIK Marian Banaś w sprawie katastrofy na Odrze. To tylko jeden z serii zatrważających wniosków po wielu miesiącach pracy kontrolerów Najwyższej Izby Kontroli. Nowy raport krok po kroku opisuje, jak Odrę zabiła bierność organów państwa. - Sytuacja z lata 2022 roku stanowi jednak tylko wierzchołek góry lodowej i przejaw zaskakujących błędów w obszarze gospodarowania wodami - podkreśla Banaś. NIK tym samym - na 265 stronach - potwierdziła to, co niemal od początku mówili naukowcy i eksperci, którzy od lat badają polskie rzeki. - Zawiodło państwo, cały nasz system. Katastrofa na Odrze pokazała, że system opiekujący się wodami w Polsce po prostu nie działa - podkreśla doktor Alicja Pawelec, specjalistka do spraw ochrony wód, WWF Polska.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Śnięte ryby i zanieczyszczenie w sąsiadujących rzekach. Zakaz korzystania z wody i jeden zatrzymany
To, jak bardzo system nie działa, śledziliśmy niemal na żywo przez kilka tygodni w 2022 roku, gdy na naszych oczach masowo umierały miliony istnień. Martwe ryby i skorupiaki z Odry trzeba było wyławiać koparkami. - Wyginęło 80 procent organizmów, które odpowiadają za samooczyszczenie rzeki - mówi Iwona Zyman z Delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Opolu. NIK potwierdza to, co już wiemy - bezpośrednią przyczyną masowego wymierania ryb były złote algi. Obala jednak mit, że człowiek się do tego nie przyczynił, bo złotym algom sprzyja zasolenie wody. - W wyniku działalności człowieka Odra od wielu lat była, jest i będzie zanieczyszczona. W tym solami pochodzącymi z wód dołowych odprowadzanych przez zakłady górnicze - podkreśla Iwona Zyman.
Lista zarzutów
Raport NIK jest wręcz miażdżący dla instytucji państwa, które miały obowiązek wprowadzać zarządzanie kryzysowe już po pierwszych sygnałach, czego nie zrobiły. - Wygląda na to, że zarządzania kryzysowego w ogóle nie było - mówi doktor Alicja Pawelec. Na konferencji usłyszeliśmy listę winnych. Na początek ówczesny minister infrastruktury. - Minister nie dysponował ponad połową wymaganych sprawozdań okresowych podmiotów ujętych w tym planie, a sprawozdania, jakie wpływały do ministerstwa, nie podlegały merytorycznej weryfikacji - zaznacza Przemysław Fedorowicz z Delegatury NIK w Opolu.
Następni winni to Wody Polskie. - Do czasu katastrofy na Odrze nie prowadzono ciągłego monitoringu nawet podstawowych parametrów jakościowych wody - podkreśla Przemysław Fedorowicz. Zarzuty skierowano też w stronę Inspekcji Ochrony Środowiska. - Kolejnym ograniczeniem był brak współpracy i przekazywania danych pomiędzy Inspekcją Ochrony Środowiska a Wodami Polskimi, a także - co bardziej bulwersujące - w ramach samej Inspekcji - wyjaśnia Fedorowicz.
Lista zarzutów jest długa i bardzo konkretna. To jednak nie zmieni tego, że Odra, choć minął ponad rok, nadal jest w tragicznym stanie. - Nie rozwiązano problemu zasolenia. Sól, która trafia do rzek przede wszystkim z zakładów górniczych, trafia do nich bezkarnie. Opłaty za zrzuty soli są w zasadzie śmieszne (5 groszy za kilogram zrzuconej do rzeki soli - przyp. red.) - wskazuje Krzysztof Smolnicki z Koalicji "Czas na Odrę".
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN