To był gest rozpaczy, ale po dwóch latach można powiedzieć, że było warto ryzykować. Rodzice 12-letniej Julki zgodzili się na odcięcie dziewczynce połowy mózgu. Dzięki temu zniknęły ataki padaczki i bólu. Teraz dziewczynka chodzi do szkoły i wciąż się rehabilituje.
Rodzice 12-letniej Julki zgodzili się na odcięcie dziewczynce połowy mózgu i można powiedzieć, że ta decyzja to był celny strzał.
Dziś, po dwóch latach od operacji, która polegała na odłączeniu lewej półkuli - odpowiedzialnej za logikę i mowę - od pnia mózgu i po ostatnich testach w niemieckiej klinice, rodzice dwunastoletniej Julii Kołodziej mają pewność - postąpili słusznie. - Ataki padaczkowe dalej są, tylko dzięki operacji one nie niszczą drugiej półkuli i nie niszczą naszego dziecka - mówi mama Julii.
Prawa półkula przejęła wiele funkcji lewej i jest bezpieczna. Julka świetnie funkcjonuje, dąży do jeszcze lepszej sprawności. Przed operacją - z powodu zapalenia mózgu Rasmussena - Julia miała kilkaset ataków padaczki dziennie. - Nie byłabym w stanie patrzeć na jej cierpienie. Wiem, co przeżywałam, kiedy ona leżała na kanapie i cały czas drgała. Dzisiaj Julcia jest cudowna, pełna humoru - wspomina mama 12-latki.
Świetne wyniki
Julka bardzo dobrze radzi sobie też w szkole. Ma indywidualny tok nauczania, ale uczęszcza też na zajęcia z klasą. - Klasa się zintegrowała. Pomagają Julce. Ma mocną grupę przyjaciół, nie jest sama - mówi Tomasz Toboła, dyrektor Szkoły Podstawowej im. św. Jadwigi Królowej Polski w Podłężu. Dziewczyna mówi, że nie lubi matematyki, ale ostatnio z mnożenia dostała piątkę.
Ryzyko było ogromne, że po operacji nic nie będzie pamiętać, ani mówić. - Jak się obudziła po operacji, powiedziała do mnie mamo - wspomina tata dziewczynki. Dziewczynka, której choroba nie pozwalała chodzić, dziś biega. Pomogło to, że nigdy nie była. Sam Lewandowski strzelał dla niej gole. Teraz Mateusz Marek, podróżnik z sąsiedniej wsi idzie dla Julki do Santiago de Compostela. Kogo spotka - prosi, by wsparł kosztowną rehabilitację dziewczynki. - Te osoby są zaciekawione i zapewniają, że pomoc z ich strony na pewno będzie - mówi.
Julka rehabilituje się 6 dni w tygodniu. Tak będzie do końca życia. Ale po stokroć warto. - Zamiast dziecka na wózku mamy dziecko, które biega, myśli, czuje - mówi tata dziewczynki.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN