Najwyższa Izba Kontroli złożyła 15 zawiadomień do prokuratury na resort Zbigniewa Ziobry. Marian Banaś nie składa dymisji ani broni, wręcz przeciwnie - kontratakuje. Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła swój raport, który dla resortu sprawiedliwości może być miażdżący. Z kolei dla Prawa i Sprawiedliwości brzmi jak ostrzeżenie.
Marian Banaś był we wtorek niedostępny. W imieniu Najwyższej Izby Kontroli wypowiadał się jeden z dyrektorów, ale niezależnie od tego nasuwało się pytanie - czy nie jest forma walki politycznej?
- Odcinam się od tezy, że praca kontrolerów, których mam zaszczyt nadzorować, może być przez kogokolwiek korygowana. Krytyczne ustalenia nigdy nie mają dobrego czasu - mówi Marek Bieńkowski z NIK.
15 doniesień do prokuratury to efekt kontroli NIK-u w nadzorowanej do niedawna przez Patryka Jakiego Służbie Więziennej, która podlega ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze.
- Zarzuty Najwyższej Izby Kontroli są śmieszne. To czepialstwo można odczytywać tylko i wyłącznie politycznie - uważa Patryk Jaki, eurodeputowany z list PiS i były wiceminister sprawiedliwości.
To żadna polityka, bo kontrola trwała od miesięcy - pada odpowiedź, która jednak mało kogo przekonuje, jako że obecny prezes ma zawsze ostateczne słowo.
- Z urzędującym prezesem nie mam żadnych tajemnic - zapewnia Marek Bieńkowski.
- Politycy Prawa i Sprawiedliwości postanowili wziąć się za łby - uważa Tomasz Trela z SLD. Te dosadne słowa są opisem sytuacji, w której prokuratura ma zajmować się z jednej strony doniesieniami NIK-u wobec działań ministerstwa, którego szef jest jednocześnie szefem samej prokuratury, a z drugiej strony - ma się zajmować Marianem Banasiem, który jest szefem NIK-u, a którego rządzący PiS chce odwołać ze stanowiska. Trudno uznać to za przejrzystą sytuację.
"To jest bardzo poważna afera"
- To jest dopiero początek serialu - przewiduje Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu.
- To jest bardzo poważna afera i z całą pewnością powinna być wyjaśniona niezależnie od tego, kto jest prezesem NIK-u - uważa Jan Grabiec z Koalicji Obywatelskiej, Platformy Obywatelskiej.
Zarzuty NIK-u są poważne. Chodzi o przywięzienne zakłady pracy, które traktowane są na specjalnych zasadach. W dużym uproszczeniu - nie muszą stawać do przetargów. Chodzi o to, by więźniowie mieli pracę. NIK dowodzi, że to była fikcja. Przywięzienne zakłady pracy, zamiast angażować więźniów, do zleceń najmowały zwykłe firmy. Bez przetargu.
W ten sposób podwykonawcom przekazano dziesiątki milionów złotych - twierdzi NIK. To samo działo się w programie "Praca Dla Więźniów". Z naruszeniem prawa, z ominięciem ustawy o zamówieniach publicznych wydatkowano kwotę ponad 115 milionów złotych.
- Taki atak na program, tak znakomity program, na pana ministra Patryka Jakiego, to nie jest rzecz na miejscu - uważa Michał Wójcik, wiceminister sprawiedliwości z obozu Zjednoczonej Prawicy.
Sprawa odwołania Mariana Banasia stoi w miejscu.
- Nie mamy w tej sprawie sobie nic do zarzucenia - mówi Stanisław Żaryn, rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych. Tak ucina dyskusje na temat kontaktów szefa NIK-u z gangsterami i doniesień o fałszowaniu oświadczeń majątkowych.
Czy i jak uda się usunąć prezesa NIK-u, który jest chroniony konstytucyjnie? - Trwają analizy prawne - słyszymy z ust Michała Dworczyka, szefa kancelarii premiera.
Marian Banaś nie stawił się we wtorek na zaproszenie senackiej komisji.
Autor: Maiej Knapik / Źródło: Fakty TVN