Wyrazy zaniepokojenia Brukseli były przez rząd lekceważone, prośby o rozmowy i negocjacje - zbywane. Rząd PIS-u grał na czas, a unijni urzędnicy słyszeli, że są niedoinformowani. Trwała też wymiana pism, z których niewiele wynikło. Do teraz. W środę KE zdecydowała o uruchomieniu procedury zapisanej w artykule 7. Traktatu o Unii Europejskiej. Jakie są możliwe scenariusze?
- Polska nie zostawiła nam wyboru - powiedział w środę wiceszef KE Frans Timmermans. To początek procedury zawartej w artykule 7 Traktatu o Unii Europejskiej. Od środy postępowanie wobec Polski jest w pierwszym podpunkcie tego artykułu.
- To jest jakby przeniesienie o poziom wyżej, bo wydaje się, że Komisja Europejska i polski rząd nie maja już żadnych możliwości negocjacji, żadnych możliwości ustępstw - tłumaczy dr Kamil Zajączkowski z Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Stąd wniosek KE do Rady Unii Europejskiej, czyli przekazanie sprawy w ręce polityków - ministrów ds. europejskich państw członkowskich wspólnoty. Ci będą musieli stwierdzić, czy istnieje ryzyko naruszenia unijnych wartości przez Polskę czy nie.
- W tej chwili ten konflikt zostaje upolityczniony. Dlatego, że będą się nim zajmować politycy, którzy dotąd mogli na ten temat milczeć. Teraz już milczeć nie będą mogli - wskazuje Piotr Buras z Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych.
Wąskie gardło
Jeśli cztery piąte składu Rady UE - czyli przedstawiciele 22 państw - uznają, że istnieje ryzyko naruszenia unijnych wartości przez Polskę i jeśli zgodzi się z tym Parlament Europejski, a Polska nie zastosuje się do kolejnych rekomendacji, możliwy jest następny krok.
Podpunkt drugi artykułu 7 to już decyzja nie ministrów, a szefów państw Wspólnoty. To otwiera drogę do nakładania sankcji. Tu konieczna jest jednomyślność wszystkich państw UE, dlatego to też wąskie gardło tej procedury. Wystarczy jeden głos sprzeciwu, aby ją zablokować.
Weto zapowiada premier Węgier. Ale samo wstrzymanie się od głosu nie zablokuje decyzji wobec Polski. Viktor Orban już nie raz pokazał, że wybiera najbardziej pragmatyczne rozwiązania.
Nieformalne sankcje
Na razie droga do sankcji jest bardzo daleka. Jednak Polska już traci i tracić będzie. Nie tylko na znaczeniu. Negocjacje budżetowe, zwłaszcza w obliczu brexitu, pokażą jaka jest realna pozycja naszego kraju.
- Jeśli będziemy mieli dobrą pozycję negocjacyjną, to możemy skończyć tak jak w poprzedniej perspektywie, kiedy pieniędzy było na politykę spójności mniej, a Polska dostała więcej. Jeśli będziemy mieli kiepska pozycję negocjacyjną może się kończyć nawet tak, że na politykę spójności pieniędzy nie zabraknie, ale pójdą do innych krajów, a nie do Polski - ocenia prof. Witold Orłowski, ekonomista z Akademii Finansów i Biznesu "Vistula".
Oprócz tego unijni urzędnicy obserwując sytuację mogą w sprawach niefundamentalnych, ale dla Polski ważnych - również finansowych - przejść do swoistego strajku. - To byłby strajk włoski ze strony urzędników brukselskich, do którego maja prawo w każdej chwili, bo my dajemy im mnóstwo różnych pretekstów - wyjaśnia Marek Belka, były premier.
Dlatego i bez formalnych sankcji Unia może ukarać Polskę. Przy milczeniu, a nawet sprzeciwie, jedynego sojusznika polskiego rządu - Viktora Orbana.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 2.0)