- Na pewno nie siądziemy do stolika razem z ZNP - powiedział szef NSZZ "Solidarność" Piotr Duda przed poniedziałkowymi negocjacjami nauczycieli z rządem. Nauczyciele chcą podwyżek, ale należą do różnych organizacji związkowych. Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz przewiduje, że rząd Morawieckiego zgodnie z zasadą "dziel i rządź" podzieli środowisko protestujących. To zresztą już się dzieje. Jak ocenił sekretarz stanu w kancelarii premiera Jacek Sasin, ze strony "Solidarności" jest "chęć rzeczowej rozmowy", a ze strony kierownictwa ZNP jest "chęć, żeby podgrzewać atmosferę".
Stanowisko przewodniczącego "Solidarności" wobec ZNP jest otwarcie wrogie. - Solidarność będzie się domagała autonomicznych negocjacji. Na pewno nie siądziemy do stolika z ZNP - powiedział w sobotę Piotr Duda, przewodniczący NSZZ "Solidarność".
W przeddzień długo oczekiwanych negocjacji pojawiła się też odpowiedź Związku Nauczycielstwa Polskiego. - My chcemy usiąść do rozmów z rządem i ze wszystkimi środowiskami - oświadczyła Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka prasowa ZNP. Jak dodała, Piotr Duda i "Solidarność" im nie przeszkadzają.
Szeregowi członkowie "Solidarności" oświatowej, którzy kolejny dzień protestują, okupując małopolskie kuratorium, nie bardzo wiedzą, jak to komentować i są chyba trochę zaskoczeni.
- Nasz przewodniczący Komisji Krajowej ma swoją strategię. Został powołany sztab protestacyjny Komisji Krajowej. Mają swoje ustalenia, swoją strategię i trudno mi w tej kwestii się wypowiadać - powiedziała Zdzisława Hacia z NSZZ "Solidarność" Pracowników Oświaty i Wychowania w Gdańsku.
Dziel nauczycieli i rządź
Do niedawna "Solidarność" oświatowa mówiła nawet o wspólnym strajku. - Liczymy się z tym, że będziemy strajkować razem z pracownikami zrzeszonymi w ZNP - mówił 21 marca Wojciech Miśko z NSZZ "Solidarność" Pracowników Oświaty i Wychowania w Wielkopolsce.
Teraz ma nie być nawet rozmowy przy jednym stole. Jak twierdzi Piotr Duda, strajk może uderzyć w uczniów, a postulaty ZNP i NSZZ "Solidarność" są inne - tyle, że oba związki domagają się głównie podwyżek. NSZZ "Solidarność" tylko nieco niższych podwyżek.
- Od dłuższego czasu przyzwyczajani jesteśmy do tego, że w dialogu są równi i równiejsi, że pan premier jedzie do "Solidarności", "Solidarność" spotyka się z panem premierem - skomentował w sobotę Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
ZNP od dawna przewidywał scenariusz, w którym NSZZ "Solidarność" będzie chciała pójść na rękę rządowi i rozbić jedność środowiska nauczycielskiego, gdy rząd będzie mógł mówić o rozsądnej "Solidarności" i radykałach z ZNP.
- Żadnych ustawek nie ma, żadnych umów pod stołem nie ma - zapewniał 13 marca Ryszard Proksa, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność". Tak zarzekali się solidarnościowcy, ale scenariusz "dziel i rządź" jest realizowany. Próbkę tego dał już Jacek Sasin.
- Ze strony "Solidarności" jest chęć jednak takiej rzeczowej rozmowy. Ze strony ZNP, niestety, a przede wszystkim (ze strony - przyp. red.) przewodniczącego, kierownictwa tego związku, bo w żadnym wypadku nie chcę tego rozciągać na nauczycieli, raczej widać chęć do tego, aby podgrzewać atmosferę - przekonywał w sobotę Jacek Sasin, poseł PiS i sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Kolejne rozmowy
NSZZ "Solidarność" oświatowa (około 70 tysięcy zrzeszonych) jest mniej liczna niż Związek Nauczycielstwa Polskiego (około 210 tysięcy zrzeszonych), który zapowiada, że w strajku weźmie udział pół miliona osób. To może oznaczać paraliż szkół w okresie egzaminów. Wszystkich nauczycieli w Polsce jest około 700 tysięcy.
- Piotr Duda od początku zrobił z "Solidarności" przystawkę dla rządu PiS, taki koncesjonowany związek dla rządu - ocenił poseł PO Sławomir Neumann.
W poniedziałek mają odbyć się rozmowy, w których weźmie udział minister edukacji Anna Zalewska i minister pracy Elżbieta Rafalska, a także szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Nie będzie samego premiera, Mateusza Morawieckiego, który w niedzielę także sprawy podwyżek dla nauczycieli nie komentował. Za to w sobotę sugerował, że przy nowych wydatkach społecznych, takich jak rozszerzenie programu "Rodzina 500 plus" na pierwsze dziecko, więcej pieniędzy nie będzie.
- Z tym sercem na dłoni daliśmy wszystko, co na ten moment jest możliwe - powiedział premier Mateusz Morawiecki w sobotę.
Minister Anna Zalewska nie powiedziała niczego nowego - po raz kolejny wskazała palcem na pieniądze samorządów. - Minister edukacji jest odpowiedzialny za zasadnicze wynagrodzenie, natomiast pensja kształtowana jest przez samorządowców - mówiła w sobotę.
Samorządy już dawno odpowiedziały, że i tak dokładają do oświaty dziesiątki milionów złotych.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Jakub Kamiński | PAP