Szef MON łamie prawo, kiedy nie odpowiada na oficjalne pisma - mówi były premier Włodzimierz Cimoszewicz komentując brak odpowiedzi szefa MON na pisma z Biura Bezpieczeństwa Narodowego. To normalna korespondencja - słychać w Ministerstwie Obrony Narodowej. Sprawę bagatelizują też politycy PiS.
Podczas wspólnej wizyty w Mirosławcu, jak i tej tydzień temu na poligonie w Orzyszu komunikacja między zwierzchnikiem sił zbrojnych a ministrem obrony narodowej kończy się tylko na wymianie uprzejmości. Takie gesty świadczą o tym, że domeną tych relacji jest bardziej wymiana uścisków, a nie informacji.
Zdaniem byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza Antoni Macierewicz w ten sposób "demonstruje swoje lekceważenie dla głowy państwa". Jego zdaniem brak odpowiedzi na oficjalne pisma dotyczące spraw bezpieczeństwa to nie kwestia dobrego obyczaju, ale obowiązku.
Jeśli Antoni Macierewicz uznałby za stosowne wytłumaczyć się publicznie z faktu nie odpowiadania na pytania prezydenta, to miał - tylko w środę - co najmniej kilka okazji. Jednak nie zdecydował się na to.
Publiczne pochwały
Zdaniem byłego szefa MON, Tomasza Siemoniaka, milczenie Macierewicza świadczy o "tajemnicach obozu rządzącego". - Prezydent w swej bezradności wysyła rozpaczliwe pismo - dodaje.
Jednak mimo wymiany pism krytykujących opieszałość ministra Macierewicza, publicznie - podczas środowego wystąpienia w Wałczu - prezydent Duda politykę resortu obrony chwalił. Podkreślał, że polska armia będzie silniejsza i lepiej wyposażona "jeżeli będą prowadzone takie działania jak do tej pory". Politycy PiS całą sprawę bagatelizują. Zdaniem posła Stanisława Pięty szef MON "absolutnie nie lekceważy pana prezydenta". Jednak próby marginalizowania problemów na linii prezydent - minister w zderzeniu z rzeczywistością brzmią co najmniej mało poważnie.
W obronie "dyrektora Misiewicza"
Prezydent Andrzej Duda zdecydował się na interwencję, ponieważ niemal przez rok pisemne pytania szefa BBN w sprawach o szczególnym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa pozostawały bez odpowiedzi ze strony resortu.
W tym samym czasie pojawił się inny list. W grudniu minister obrony napisał list po Pawła Kukiza po tym, jak polityk skrytykował Bartłomieja Misiewicza.
W opublikowanym przez lidera Kukiz'15 piśmie można przeczytać, że "wpisuje się Pan w ten sposób w kampanię dezinformacji i nienawiści od miesięcy uprawianą przez najgorszych szkodników sprawy Polskiej" Macierewicz broniąc "dyrektora Misiewicza" pisze o ludziach, "którzy świadomie doprowadzili do ruiny polskie przedsiębiorstwa, niszczyli polską obronność i wyprzedawali polskie interesy narodowe, a swoimi zachowaniami zasłużyli na miano zaprzańców". Pismo prezydenta trafiło też do wiadomości szefowej rządu. Oficjalnej reakcji - brak.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN