9-latek z indeksem w plecaku - Kamil na Politechnice właśnie zaliczył sesję, a w podstawówce semestr. Sterowniki ma w małym palcu, w planach - budowę teleportu. Jak dalej będzie miał taką moc, to zobaczy także uwielbiany Zderzacz Hadronów. Tata pilnuje, żeby młodego geniusza podczas pracy nie kopnął prąd, a mama przyznaje, że już nic nie rozumie.
Zabawki już dawno zamienił na rezystory, a kredki - na lutownicę. Dziewięcioletni Kamil Wroński z Lublina właśnie zdał sesję. Indeks i legitymację Politechniki Lubelskiej odebrał w październiku, kiedy jego wiedza już oscylowała na poziomie akademickim.
- Na studiach najfajniejsze zajęcia to napędy elektryczne i fizyka - odpowiada najmłodszy student w Polsce.
"Nie rozumiem, czego się uczy"
- Pierwszy mój projekt był na płytce stykowej. Zwykły układ NM555 - wspomina chłopiec, za którym rodzice ledwo nadążają.
- Nie rozumiem już tego, co Kamil robi i czego się uczy. Bardzo często organizuje dla mnie wykłady. Staje przy tablicy i zaczyna mi tłumaczyć, na czym polega prawo Ohma - przyznaje Joanna Wrońska, matka Kamila.
- Możemy to wyjaśnić tak zwanym nietypowym rozwojem ośrodkowego układu nerwowego, po prostu dziecko jest bardzo zdolne - tłumaczy prof. Aneta Borkowska z Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie.
Nie jest łatwo - najmłodszy student w Polsce godzi wykłady z lekcjami w podstawówce. Zadania zaliczeniowe na studiach wymagają od niego znacznie więcej, niż szkolna praca domowa. Od ucznia podstawówki nikt nie oczekuje skonstruowania sterownik silnika BLDC.
- Tata też miał ważne zadanie. Musiał siedzieć i pilnować, żeby mi się krzywda nie stała - mówi młody naukowiec, doceniając wkład taty w realizację projektu.
Za młody na patent
Niektóre z jego wynalazków można opatentować - jednak dopiero za kilka lat. To dość zabawny problem - Kamil nie ma skończonych 13 lat. A więc nie może opatentować swojego wynalazku, jak wyjaśniał Patryk Wroński, ojciec chłopca.
Na pierwszą komunię zażyczył sobie oscyloskop. Teraz marzy o wycieczce do Genewy - marzy, aby na własne oczy zobaczyć Wielki Zderzacz Hadronów. W przyszłości natomiast chce wynaleźć teleport.
- Droga do dziadzia to trzy godziny, nie opłaca się samochodem kilka razy w roku - tłumaczy Kamil. Przed jego rodzicami kolejne wyzwanie - muszą zebrać dwa miliony złotych na części do nowego projektu ich syna, czyli... samochodu elektrycznego.
Autor: Mateusz Kudła / Źródło: Fakty TVN