Na policję zgłosili się sami. Najpierw kobieta, która nagrywała, jak jej partner katuje metalową pałką małego kota. Następnego dnia rano - sam oprawca. Okrutne przestępstwo nie pozostanie bezkarne. Oboje usłyszeli już zarzuty.
Nagrania, na którym słychać i widać, jak kot jest katowany, jest bardzo drastyczne. Autorką jest nastoletnia Klaudia. Tym, który bił, jest dwudziestoletni Mateusz. Oboje pochodzą z Prabut na Pomorzu.
- Z aż takim bestialstwem rzeczywiście nie mamy codziennie do czynienia. A tutaj nie dość, że sprawca katował kota, to jeszcze zażyczył sobie, żeby jego partnerka to nagrywała. To jest absurd po prostu - komentuje Konrad Kuźmiński ze stowarzyszenia Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt.
Absurd, który sprawił, że internet zawrzał. Każdy, kto film zobaczył, chciał wiedzieć, kim jest koci oprawca. - Umieściłem ten film w mediach społecznościowych. W ciągu 15 minut mieliśmy pełne dane dotyczące sprawcy - tłumaczy Konrad Kuźmiński.
Imię, nazwisko, zdjęcia, adresy i numery telefonów. Kaptur, który założył Mateusz, by ukryć swoją twarz, jakoś nie wystarczył. Prześwietlił go internet, prześwietlili też poruszeni nagraniem prywatni detektywi.
- Udało nam się dodatkowo ustalić, to że prawdopodobnie ta sama osoba wcześniej dopuszczała się podobnych czynów - mówi prywatny detektyw Bartosz Weremczuk. - Jeżeli ktoś postępuje w taki sposób wobec zwierząt, to być może będzie również tak postępował wobec ludzi - ocenia.
Usłyszeli zarzuty
Para z Prabut chyba nie spodziewała się aż takiej "sławy". Klaudia sama zgłosiła się w środę na posterunek policji w Prabutach, w czwartek przyszedł też Mateusz.
- Te osoby są zatrzymane i są do dyspozycji prokuratury. (...) Zostały im także przedstawione zarzuty - informuje sierż. sztab. Anna Filar z Komendy Powiatowej Policji w Kwidzynie.
To zarzuty znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Za to sąd może skazać na pięć lat więzienia. Za taki wyrok kciuki będą trzymać obrońcy praw zwierząt. - Sprawa na tyle mnie poruszyła i zbulwersowała, że zdecydowałem się, że będę jeździł na procesy - mówi Konrad Kuźmiński.
Pomimo tego, że dla Konrada Kuźmińskiego będzie to około 500 kilometrów podróży w jedną stronę.
Oprawca kota ma też inne zwierzęta. Inspektorzy Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals" sprawdzili, czy są bezpieczne.
- Są tutaj jeszcze dwa psy i jeden kot, i są pod opieką mamy tego pana, i uważam, że są bezpieczne - twierdzi Lidia Lewko z OTOZ "Animals".
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/DIOZpl