Na to szkolenie dostają się tylko najlepsi z najlepszych i tylko najlepsi z nich dotrwają do końca. Młodzi piloci, zanim siądą za sterami F-16, muszą oswoić odrzutowe bieliki, a to wymaga nie tylko wiedzy i umiejętności.
Alenia Aermacchi M-346 to ostatnia maszyna w łańcuchu szkolenia pilotów, zanim zasiądą oni za sterami myśliwca F-16. W Polsce dostała nazwę Bielik. - Jest to jeden z ptaków łownych, drapieżnych, więc to nawiązuje do jego właściwości lotnych - wyjaśnia major Robert Jeł, pilot i instruktor w samolocie M-346 "Bielik".
Major Robert Jeł jest jednym z pilotów instruktorów. To on sprawdza umiejętności młodych pilotów i to on dzieli się z nimi swoją wiedzą. - Kiedy uczeń nie spełnia tych podstawowych wymagań, to, niestety, musimy się z nim pożegnać. Tak naprawdę to jest też dla niego ulga i przysługa, ponieważ spaść z wyższego szczebla jest dużo gorzej - mówi Robert Jeł.
Szkolenie jest niezwykle wymagające
Na bielikach szkolenie zaczynają już najlepsi z najlepszych. Podchorążym z piątego roku studiów Lotniczej Akademii Wojskowej, oprócz dobrych ocen, zdrowia i wiedzy, przydaje się też pokora.
- Żeby nie czuć się zbyt pewnym siebie po każdym locie, nie wpadać właśnie w taki swój hurra optymizm, że co to ja nie potrafię - przekazuje major Adrian Chudziński "Chudy", pilot i instruktor na samolocie M-346 "Bielik".
Szkolenie jest niezwykle wymagające, standardy wyśrubowane i niewielu chętnych będzie służyć na myśliwcach. - Żeby kiedyś w przyszłości móc bronić naszych własnych granic - mówi sierżant Aleksandra, podchorąża Lotniczej Akademii Wojskowej. Jej wizerunek i dane muszą pozostać tajne. Na koncie ma już kilka sukcesów. Ostatni z 5 lipca. To wtedy odbyła swój pierwszy samodzielny lot.
- To jest tak na dobrą sprawę chyba najprzyjemniejszy moment lotu, uczucie, jak ten samolot przyspiesza do dużych prędkości, jak odrywa się, właśnie jak ja jestem osobą, która kontroluje ten samolot, ja nim rządzę i to są moje decyzje, co z nim zrobię - relacjonuje sierżant Aleksandra.
Odpowiedzialność jest spora
Odpowiedzialność jest spora, ale spora jest też chęć bycia coraz lepszym. - W sytuacji prawdziwego zagrożenia decyduje nie to, czy jesteśmy dobrzy, ale to, czy jesteśmy najlepsi. Im więcej potu wylanego na treningu, tym mniej później krwi w boju - mówi Adrian Chudziński. - Musimy wybrać tylko te osoby, które tak naprawdę się do tego nadadzą. Które polecą w sytuacji bardzo stresogennej, nie przycisną tego przycisku, albo wręcz odwrotnie, ten przycisk przycisną w odpowiednim momencie - podsumowuje.
Dla pilotów latanie to przede wszystkim pasja. Razem tworzą zgraną rodzinę, która jest świadoma swoich wartości, ale są świadomi też tego, że odpowiadają za własne bezpieczeństwo, a już za chwilę będą odpowiadać za bezpieczeństwo naszego kraju.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24