Mieszkańcy Morochowa na Podkarpaciu, jak tylko podniesie się poziom rzeki, mogą zapomnieć o tym, że do domu dojadą samochodem. Zakupy wiozą w taczkach, po chorych wzywają śmigłowiec. Karawan też nie dojedzie. Od lat proszą władze o most. Ale urzędnicy tłumaczą: koszta zbyt duże, a beneficjentów mało.
O tym, jak żyć w Morochowie decyduje pogoda. Im większy deszcz - tym większy strach, że znów woda odetnie wioskę.
Jan Sztorc mówi, że jak przyjdzie burza, to "woda idzie po kark".
Dlatego pani Zofia Torba jest tu ważniejsza od sołtysa, a jej ciągnik - jedyny we wsi - cenniejszy od jakiegokolwiek auta. Jak sama przyznaje, wjedzie "wszędzie jak trzeba". - Jak duże wody, to jadę ja. Dokąd się da. A jak się już nie da, to już nie ma ratunku - mówi. Bo bez jej pomocy można próbować chodzić w bród lub po kołyszącej się kładce, co dla osób starszych lub z dziećmi jest poważnym wyzwaniem.
Aneta Paszko mówi też o sytuacjach, kiedy ciągnik musi pełnić nawet funkcje karawanu. Tak było w przypadku pogrzebu jej dziadka, kiedy - z powodu wysokiego stanu wody i braku odpowiedniej infrastruktury - został powieziony właśnie ciągnikiem. - W dzisiejszych czasach to jest nie do pomyślenia - mówi.
Ponad pół wieku obietnic
Szczęścia do lokalnej władzy mieszkańcy nie mają już od ponad pół wieku. - To już był rok 1952 i obiecywali: będzie most - wspomina Maria Puzio.
Urzędnicy generalnie zapewniają, że coś w tej sprawie robią, choć nic konkretnego z tego na razie nie wynika. Jakiś czas temu pojawił się pomysł na wojskowy most pontonowy, ale zastąpił go projekt budowy mostu z prawdziwego zdarzenia.
Nie udało się jednak znaleźć nikogo, kto chciałby taką inwestycję - wycenioną na 7 mln złotych - chciał sfinansować.
Burmistrz miasta i gminy Zagórz radzi korzystać z tego co jest, czyli "istniejących ciągów komunikacyjnych". Dlatego reporterzy programu "Uwaga po Uwadze" w TTV zrobili co się da, by urzędnicy na własnej skórze sprawdzili, jak to jest na przykład wtedy, gdy po drugiej stronie czeka się na pomoc pogotowia ratunkowego.
Odważył się sekretarz gminy Zagórz który dał się przenieść na noszach po chwiejącej się kładce. Mimo tego na zmiany - póki co - się nie zanosi.
Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN