Dwa zespoły i jedna gorąca ustawa. W środę wieczorem w Izraelu wylądowała polska delegacja. Na miejscu czeka izraelska. Czeka też Waszyngton. - Nie jedziemy negocjować, jedziemy wyjaśniać - mówi szef gabinetu politycznego premiera Marek Suski. Ale druga strona wyraźnie ma nadzieję nie tylko na zmianę tonu, ale też na zmianę ustawy.
Przez najbliższe 24 godziny wiceminister spraw zagranicznych Bartosz Cichocki będzie ważył każde słowo. Ma dobę na rozmowy z izraelskim zespołem i na odmrożenie najchłodniejszych od lat relacji między Polską a Izraelem.
Oficjalnie grupa, w skład której wchodzą między innymi wiceminister Cichocki i wiceszef IPN Mateusz Szpytma, nie poleciała do Jerozolimy, by podczas rozmów z izraelską delegacją zaoferować zmianę kontrowersyjnego polskiego prawa. Ale już w środę wieczorem na spotkaniu nieformalnym - a czwartek na formalnym - musi paść oferta, po której wątpliwości środowisk żydowskich wobec nowelizacji ustawy o IPN albo znikną, albo znacząco osłabną. To najważniejsza obecnie dyplomatyczna misja tego rządu.
- Po stronie Izraela jest wyraźna intencja, by ten spór zakończyć szybko, teraz - ocenia izraelski dziennikarz Arad Nir.
Nie tylko relacje z Izraelem
Ale na szali dyplomatycznej misji polskiego rządu są dziś nie tylko relacje z Izraelem, bo premier Benjamin Netanjahu zaraz po wylocie polskiej delegacji leci do Stanów Zjednoczonych. Tam opowie o efektach spotkania.
Najbardziej wpływowy, kluczowy dla amerykańskiej i izraelskiej opinii publicznej, Światowy Kongres Żydów po wielu nieformalnych rozmowach z polskimi politykami wydał oświadczenie wzywające dwa rządy do zażegnania kryzysu. W środę z jego przedstawicielami spotkał się w Waszyngtonie wiceminister MSZ i kandydat na ambasadora w Izraelu Marek Magierowski.
- Myślę, że udało mi się przekonać kilka osób, że wolność słowa po wejściu w życie tej ustawy absolutnie nie będzie zagrożona - mówił.
Pod kontrolą
Wyraźnie widać, że PiS chce mieć pod kontrolą wszystko, co wiąże się z relacjami polsko-izraelskimi. Tak bardzo, że we wtorek użyło fortelu, by przejąć kontrolę nawet nad parlamentarną grupą polsko-izraelską.
Wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek zmobilizowała posłów PiS, którzy hurtowo zapisali się do tej grupy tylko po to, by odwołać jej szefa - Michała Szczerbę z PO - i powołać własnego.
- Nic się nie stało. Padł wniosek taki, żeby zmienić przewodniczącego. I przewodniczący został zmieniony - mówi Mazurek.
Sytuacja z przewodniczącym parlamentarnej grupy pokazuje, jak PiS obawia się, że gdzieś padnie niepotrzebne słowo. Marszałek Sejmu odwołał nawet debatę o Dniu Pamięci o Polakach Ratujących Żydów. Zrobił to po to, by nie pojawił się poseł, który powie cokolwiek niepotrzebnego w momencie, gdy rządowa delegacja jest w Izraelu. A to pierwsze międzyrządowe spotkanie od wybuchu dyplomatycznego kryzysu, wywołanego nowelizacją ustawy o IPN.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: domena publiczna