Budowlany absurd w Gdańsku. Mówisz i masz, ale nie tak jak chciałeś. Mieszkańcy chcieli skweru i jest, ale z błotnistą dziurą w środku. Wyjątkowy i niepowtarzalny. Miał być strefą ciszy, ale bardzo o nim głośno.
Nowiutki chodnik, a więc nic tylko nim iść i iść. Aż do miejsca, gdzie coś z chodnikiem poszło nie tak. Przechodnie są zaskoczeni, bo w chodniku jest kilkunastometrowa dziura. Tu kończy się logika. Zabrakło kilku płyt chodnikowych i wyobraźni wykonawcy. - Skaczę kawałkami. Kawałek przejdę po chodniku, a kawałek po ziemi - mówi Aleksandra Baran, mieszkanka Gdańska.
Z lotu ptaka widać, że ten nagły koniec chodnika, to jednak skończone dzieło. Skwer na blokowisku w Gdańsku-Zaspie jest uporządkowany, ale nie o taki ład przestrzenny chodziło mieszkańcom. - Powstał ten projekt obywatelski, ale skończył się jak skończył. Mamy dziury tutaj - żali się Krzysztof Baran, mieszkaniec Gdańska.
- Jest takim przykładem "bareizmu". Polski wkład w planowanie przestrzeni publicznej - twierdzi Karol Spieglanin, pomysłodawca skweru.
Jedna wielka prowizorka
Osiedlowy placyk wygrał głosowanie w budżecie obywatelskim, ale gdy zaczęto go porządkować to okazało się, że kawałek skweru nie należy do miasta, ale do spółdzielni mieszkaniowej. Tu bez jej zgody nic zrobić nie można, a władze spółdzielni uważają, że chodnik chodnikiem, ale najpierw miejsce dla kierowców.
- W przypadku zorganizowania miejsc postojowych dla naszych mieszkańców my wyasygnujemy środki, żeby dokończyć tę inwestycję, żeby to wyglądało należycie - informuje Mariola Kijewska ze spółdzielni "Rozstaje" w Gdańsku.
Władze Gdańska zaproponowały spółdzielni wymianę działek i załatanie dziury w chodniku. Kosztem - dziury w budżecie spółdzielni, która miałaby dopłacić około 135 tysięcy złotych. - Na to nie zgodziło się walne zgromadzenie członków spółdzielni - tłumaczy Dariusz Wołodźko z Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
Spółdzielnia nazywa się "Rozstaje", więc na rozstajach znalazła się przyszłość chodnika. Na skwerze jak w życiu: najtrwalsza okazuje się prowizorka.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
- Za chwilę popada i będzie błoto - opowiada pan Krzysztof Baran.
Jest więc nowy pomysł, by skwer do rekreacji przekształcić w boisko do wyczynu.
- Czy na przykład na końcu tego brakującego chodnika nie zorganizować dla mieszkańców konkursu skoku w dal? Bo to idealna przestrzeń do tego - twierdzi Karol Spieglanin, pomysłodawca skweru.
I nie ma tego złego chodnika, co by na dobre nie wyszedł. A raczej wyskoczył.
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24