Wiesław K., pseudonim Simon, to karany przestępca znany w Krakowie. Niedawno stał się bohaterem drugiego planu w aferze Mariana Banasia. To on telefonował do byłego ministra finansów, kiedy w słynnej już kamienicy w Krakowie pojawił się dziennikarz "Superwizjera" TVN. Czy służby wiedziały o kontaktach ministra z człowiekiem, o którym każdy w krakowskim Podgórzu słyszał?
- Jeżeli mają jakiś interes do załatwienia, to przychodzą do człowieka i mówią, że potną go piłą łańcuchową albo zgwałcą jego dziecko - tak krakowskich gangsterów opisuje Bertold Kittel, dziennikarz "Superwizjera" TVN i autor reportażu o Marianie Banasiu. Jednym z tych gangsterów jest Wiesław K., pseudonim Simon.
"Simon" ma samochód terenowy z pozłacanymi felgami, złote pierścienie i złoty krzyż na złotym łańcuchu. To znany w Krakowie przestępca. W oknie mieszkania Wiesława K. widać kamerę obserwacyjną, a w drzwiach wejściowych ma roletę antywłamaniową.
- Wszyscy wiedzą, że to jest mafiozo i spuszczają głowy. To jest wiedza powszechna - mówi nam kobieta, która mieszka niedaleko kamienicy, która należała do Mariana Banasia. Tej samej, w której istniał hotel na godziny prowadzony między innymi przez Wiesława K.
- Pan K. pod parasolem ochrony pana ministra rozwinął skrzydła jako przestępca - ocenia oficer operacyjny policji, który rozpracowywał sprawę Wiesława K. i który pragnie pozostać anonimowy.
"Nie życzysz sobie z nim rozmawiać?"
Gdy w kamienicy w Podgórzu, która do niedawna należała do Mariana Banasia, pojawił się reporter "Superwizjera" TVN, "Simon" zadzwonił do ministra, a ten błyskawicznie odebrał telefon.
Choć Marian Banaś twierdzi, że nie ma nic wspólnego z Wiesławem K., to ten wielokrotnie karany przestępca zwracał się do niego na "ty", kiedy do niego zadzwonił. - No cześć. Jakiś facet przyszedł, upierdliwy, z telewizji. Z jakiej telewizji? Z TVN - powiedział ministrowi.
- On do mnie zadzwonił, ale ja właściwie rozmowy żadnej nie podjąłem - tłumaczył potem w telewizji państwowej Marian Banaś.
- Nie życzysz sobie z nim rozmawiać? - Wiesław K. dopytywał się Mariana Banasia.
- To nie jest żaden dobry znajomy, ja zresztą nie utrzymuję żadnych bliższych kontaktów z tamtym środowiskiem - zapewniał Marian Banaś, były minister finansów i nowy prezes Najwyższej Izby Kontroli. - Ja nie mam z nimi nic wspólnego - podkreślał w telewizji państwowej.
Wyrok za groźbę gwałtu
Sprawdziliśmy, kim jest człowiek, który do ministra Banasia mówił "cześć" i zwracał się do niego na "ty".
Dotarliśmy do ludzi, od których "Simon" i jego brat próbowali odzyskać ponad 1000 złotych. Mieli im pożyczyć te pieniądze na wysoki procent. - No bo mnie straszył, że ręce poobcina, nogi... Że będzie zaczynał od rąk i ja mam się patrzeć - powiedział nam jeden z nich. - Do domu mi wtargnął - dodała kobieta, która była świadkiem zdarzenia.
Za to, że bracia K. grozili rodzinie, zostali prawomocnie skazani przez sąd. - Sąd przyjął, że potwierdziły się groźby dotyczące użycia piły motorowej oraz zgwałcenia córki pokrzywdzonego - potwierdzał Tomasz Koronowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu.
O tym, że Wiesław K. groził gwałtem młodej dziewczynie i straszył ludzi obcięciem piłą mechaniczną rąk i nóg, służby najwyraźniej nie ostrzegły ministra Banasia.
- Nie miałem żadnych informacji. Nikt się nie skarżył. Sąsiedzi się nie skarżyli - zapewniał Marian Banaś na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia po tym, jak wybuchła afera.
Piła mechaniczna na trzy kafelki
O zamiłowaniu "Simona" do pił łańcuchowych i ostrych narzędzi w krakowskim Podgórzu wiedzą wszyscy.
- Zresztą on zawsze chodził z siekierą albo z piłą taką... On zawsze w pełnym uzbrojeniu chodził - usłyszeliśmy od jednej z fryzjerek. Zapewniła, że była to duża piła łańcuchowa. - Duża, ogromna. Jak tu nawet kiedyś wszedł i położył, to tak z trzy kafelki zajęło - wyjaśniła.
Brak reakcji służb dziwi nawet polityków PiS. - Nawet jeżeli nie zostało złamane prawo, a były relacje z jakimiś podejrzanymi środowiskami, to służby powinny o tym wiedzieć, powinien być o tym ostrzeżony także premier - skomentował sprawę senator PiS Aleksander Bobko.
Choć z "Simonem" był po imieniu, to minister Banaś konsekwentnie twierdzi, że bliżej się z nim nie znał. - To nie był ani mój znajomy bliższy. Nie znałem w ogóle jego - powtórzył na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia.
W zapewnienia ministra nie wierzą mieszkańcy Podgórza. - Cały świat go zna, ale on go nie zna - skwitowała jedna z mieszkanek. - Wie pan, to dziecinada jest - dodała.
Zaskakująca ignorancja
Ze słów nowego prezesa NIK wynika, że ani on, ani chroniące go służby, nie miały pojęcia o głośnej wojnie gangów, która wstrząsnęła Krakowem.
- Kilkudziesięciu mężczyzn, młodych ludzi, biło się ze sobą. Wyglądało to tragicznie, prawdziwa taka jatka, dlatego że ci ludzie byli uzbrojeni w noże, w maczety, w kije bejsbolowe - opowiada były policjant Dariusz Nowak.
- Trudno sobie wyobrazić, aby minister finansów prowadził jakieś interesy, a służby o tym po prostu nie wiedziały. To byłaby po prostu kompromitacja - ocenia senator PiS Aleksander Bobko.
Marian Banaś został szefem Służby Celnej w 2015 roku, po tym, jak PiS wygrało wybory. Od 1 marca 2017 roku do 4 czerwca 2019 roku był szefem Krajowej Administracji Skarbowej, potem został na krótko ministrem finansów. Przebywa obecnie na bezpłatnym urlopie. Przez cały ten czas - jak wynika ze słów nowego szefa NIK - ani on, ani służby nie były świadome tego, kto korzystał z kamienicy na Podgórzu.
Autor: Wojciech Bojanowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN/Fakty TVN