Magda miała 3,5 roku, kiedy doznała wypadku. Przeszła dwa przeszczepy skóry pobranej z jej uda. Miesiąc spędziła w szpitalu. Codziennie jest rehabilitowana. Ma poparzoną część twarzy, ramię, szyję, część pleców i klatki piersiowej. Większość to były oparzenia trzeciego stopnia. Lekarze stwierdzili 70 procent całkowitego uszczerbku na zdrowiu.
- Magda spojrzała w lustro, rozpłakała się i powiedziała: "mamusiu, zobacz, co oni mi zrobili" - opowiada pani Małgorzata Lipska, mama poparzonej Magdy. Dwa przeszczepy skóry, długie tygodnie w szpitalu na morfinie, niekończące się zabiegi i ogromny ból.
- Żona tylko płakała, a dziecko tylko krzyczało - wspomina pan Bartosz Lipski, tata Magdy.
Dla trzyipółletniej wówczas Magdy wszystko zaczęło się od leżakowania. W lutym 2017 roku jej rodziców wezwano do przedszkola. - Pani dyrektor dzwoniła do żony i mówi: "ja się zastanawiam, czy wezwać pogotowie" - relacjonuje tata Magdy.
Pogotowie, wezwane dopiero na wyraźną prośbę matki, przyjechało po godzinie od poparzenia.
Nie bajki, lecz pierwsza pomoc
- Magda siedziała na kolanach pani nauczycielki, która ją oblała wrzątkiem. Miała puszczone bajki, to miało odwrócić jej uwagę. Tego widoku nie zapomnę. Magda krzyczała. Magda wyła. Magda płakała - mówi pani Małgorzata.
Zamiast bajki powinna dostać pierwszą pomoc. Magdę mogły uratować dwie proste czynności. - Należało to dziecko wziąć do miejsca, gdzie mają bieżącą zimną wodę i tak płukać około dwudziestu minut. Ubranko dalej dziecko parzy, więc trzeba je albo zdjąć, albo nasączyć zimną wodą - tłumaczy profesor Juliusz Jakubaszko, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej.
Zamiast tego przedszkolanka pochlapała wodą buzię i nie zdjęła ubranek. - Poprosiłam o nożyczki i rozcięłam. To był moment, kiedy zobaczyliśmy wszystkie obrażenia - opowiada pani Małgorzata.
"Walka non stop i ucieczka od kalectwa"
Magda nigdy nie będzie w pełni sprawna. W rękach i szyi ma przykurcze. Nie wszystkie rany dobrze się goją, a na głowie dziewczynki nie chcą rosnąć włosy. Kolejne operacje ma zaplanowane na kilka lat do przodu. Cofnęła się w rozwoju, a na słońce może wyjść tylko w specjalnym ubraniu.
- Parę razy w tygodniu to dziecko budzi się z krzykiem - mówi mama Magdy. Tata dodaje: - To jest walka non stop i ucieczka od kalectwa.
Rodzice szacują, że wieloletnie leczenie Magdy pochłonie ponad milion złotych. Gmina Wrocław, do której należy przedszkole, zaproponowała sto tysięcy. W oświadczeniu możemy przeczytać, że żądana przez rodziców dziecka kwota zadośćuczynienia znacznie przekracza kwoty zasądzane przez sądy w podobnych sprawach.
- Jak wiele zrobiono, żeby ratować własną skórę, a jak mało zrobiono, żeby ratować skórę naszego dziecka - komentuje tata Magdy.
Przedszkolanka dostała upomnienie. Na prośbę rodziców kuratorium wysłało do przedszkoli informację o tym, że tam, gdzie są dzieci, nie może być wrzątku.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne