Małe będą bez szans, bo duże wezmą wszystko - partie polityczne będą dzielić mandaty w wyborach europejskich po nowemu, jeśli PiS przeprowadzi przez Sejm zmiany w ordynacji wyborczej. Determinacja w partii władzy jest ogromna. Opozycja może odpowiedzieć wspólną listą.
- Chcą zakneblować wszystko, co jest poniżej ich progu, czyli podwyższają de facto próg wyborczy - uważa Krzysztof Gawkowski, wiceszef SLD. Jest przedstawicielem partii, którą rewolucja PiS-u w ordynacji wyborczej dotknie na pewno.
Na przykładzie Sojuszu Lewicy Demokratycznej doskonale widać efekty proponowanych zmian. Przy tej samej liczbie uzyskanych głosów co w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku (9,44 procent) i przy niezmienionym oficjalnie 5-procentowym progu wyborczym według proponowanej przez PiS ordynacji wyborczej SLD miałoby o dwóch europosłów mniej (trzech zamiast pięciu).
- Dla wszystkich formacji oprócz Platformy Obywatelskiej i PiS-u to bardzo trudna sytuacja i ona jest robiona z premedytacją - ocenia Władysław Kosiniak-Kamysz, szef PSL.
"Każdy orze, jak może"
Nowe zasady wyborów do Parlamentu Europejskiego, nad którymi pracę we wtorek rozpoczął Sejm, dla małych, średnich i nowych partii oznaczają już na starcie minimalne szanse na mandat.
- To służy i Kaczyńskiemu, i Schetynie, żeby wyciąć konkurencję - uważa Robert Biedroń, prezydent Słupska. - Taka ordynacja de facto podcina skrzydła wszystkim tym, którzy chcieliby wybudować coś na prawo od PiS-u - twierdzi Jacek Protasiewicz z Unii Europejskich Demokratów.
- Nie jest to żadnym zaskoczeniem. Po prostu każdy orze, jak może, i każdy swój interes ma na uwadze - konstatuje Tadeusz Cymański, poseł PiS. A jaki PiS ma interes w zmianach? - Nie wiem jaki, ja nie byłem architektem tych zmian - mówi.
Nowe zasady
Autorzy projektu ustawy debatę o nowej ordynacji rozpoczęli pod hasłem "PiS upraszcza przepisy". - Sposób wyłaniania reprezentantów w okręgach będzie jasny i precyzyjny - przekonuje Artur Zasada, poseł PiS.
Do tego rozwiązanie przypisujące każdemu okręgowi co najmniej trzy mandaty ma sprawić, by cały kraj, czyli każdy z 13 okręgów, był sprawiedliwiej reprezentowany.
- Czy wyborca w okręgu małym, wyborca, który mieszka na Lubelszczyźnie, na Podkarpaciu, w Bydgoszczy, jest gorszym wyborcą, jego głos jest mniej ważny od tego wyborcy, który mieszka na Śląsku? - pyta retorycznie poseł Zasada.
- Wy nie reformujecie ordynacji, wy włamujecie się do ordynacji, bierzecie, co swoje, i w nogi na Nowogrodzką - ocenia poseł PO Mariusz Witczak.
Lepsza reprezentacja?
Eksperci wykonali symulację na wynikach wyborów sprzed 4 lat. Wtedy próg wyborczy przekroczyło aż 5 ugrupowań. Po zmianie więcej mandatów zyskałyby dwie największe partie (PiS i PO) kosztem mniejszych ugrupowań i ich wyborców. Więcej mandatów trafiłoby do mniejszych okręgów.
- Będzie jasny i czytelny podział tego, ile mandatów jest w danym województwie, i to przyczyni się do podniesienia frekwencji - argumentuje poseł PiS Łukasz Schreiber.
- Zależy im, żeby dostać parę mandatów więcej, żeby wysłać zasłużonych kolegów i koleżanki partyjne - ocenia poseł Kukiz'15 Robert Tyszka.
Jeśli politycy PiS-u zapowiadane zmiany w ordynacji wprowadzą, to przed przyszłorocznymi wyborami liderzy opozycji będą musieli usiąść do jednego stołu i zdecydować: razem czy osobno.
- Opłaca się łączyć, żeby być większym, tylko że to jest często łączenie na siłę - mówi Sławomir Nitras, poseł PO. - Kaczyński i Schetyna przyłożą rękę do tego, żeby powstała trzecia siła polityczna, która odbierze im w końcu władzę - prognozuje Robert Biedroń.
PiS zmiany w ordynacji wyborczej chce uchwalić do końca lipca.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24