Prezydent Francji z pierwszą wizytą w Europie Środkowo-Wschodniej. Omija Polskę i Węgry, wybiera Czechy i Słowację, stawia na Rumunię i Bułgarię. To nie przypadek. To nasze kiepskie relacje z Francją i skutek potyczek z Brukselą. To caracale, widelce i mrzonki, że siła płynie z Trójmorza.
Polska dyplomacja liczyła na spotkanie z Emmanuelem Macronem, ale się przeliczyła. Jak informuje agencja Reutera, polskie starania nic nie dały. Prezydent Francji do Polski nie przyjechał, ani nie doszło do takiego spotkania z polską premier, do jakiego doszło z premierami Czech i Słowacji w Salzburgu.
Zmiana polityki na niekorzyść delegowanych Polaków
Niestety, to właśnie teraz zaczyna się decydować przyszłość przede wszystkim ludzi delegowanych do pracy w Europie, w tym także we Francji. - Obowiązująca dyrektywa dotycząca pracowników delegowanych jest zdradą fundamentalnych zasad europejskich. Wspólny rynek i wolny przepływ pracowników nie mają na celu faworyzowania krajów, które gwarantują mniejsze prawa pracownicze - powiedział Emmanuel Macron.
Tłumacząc z języka dyplomacji, prezydent Francji chciałby, żeby firmy z Europy Wschodniej, wysyłając swoich pracowników na zachód, płaciły im tyle, ile tamtejsze przedsiębiorstwa. Byłoby dobrze, gdyby polskie firmy były w stanie to robić, ale raczej nie stać ich na taką konkurencję. - Może nie mają takich warunków jakie mieć powinni, ale mają takie, jakie rynek im wyznacza. Jak tę pracę stracą, lepszej nie dostaną w tej chwili w tym kraju - powiedział prof. Ryszard Bugaj, ekonomista.
Zagrożenie dla setek tysięcy pracowników powinno alarmować rząd, który powinien szukać sprzymierzeńców i twardo negocjować. Ale tego nie robi, bo prezydent Francji nie przyjedzie do Polski. Połowa Grupy Wyszehradzkiej jest przy stole rozmów. Polska i Węgry - nie. - Być w jądrze Unii, być u boku Niemiec, być u boku Francji, to podstawa mojej polityki - mówił 15 sierpnia Robert Fico, premier Słowacji.
"Mógłby się tutaj wiele nauczyć"
Ta deklaracja szefa słowackiego rządu nie pozostawia wątpliwości, że Grupa Wyszehradzka nie jest polskim narzędziem wpływu na Unię. Czesi i Słowacy grają o swoje i wolą być w Europie, która rozmawia, negocjuje i respektuje unijne wartości i która nie wyraża się tak lekceważąco o jednym z największych sojuszników. Emmanuel Macron, chociaż nie przyjechał do Polski, usłyszy wypowiedzi na przykład wicepremiera Jarosława Gowina. - Szkoda, że pan prezydent nie skorzystał z okazji, żeby przyjechać do Polski, bo mógłby się tutaj wiele nauczyć, na przykład jak kieruje państwem, które się dynamicznie rozwija gospodarczo i zapewnia bezpieczeństwo swoim obywatelom - mówił wicepremier.
- Widać, że Macron jasno chce powiedzieć, że nie ma zgody na to, co Prawo i Sprawiedliwość wyrabia w Polsce - skomentował Rafał Trzaskowski z Platformy Obywatelskiej. - Pan prezydent Macron wpisuje się w "lichą drużynę" pana Timmermansa - ocenił Jan Mosiński z Prawa i Sprawiedliwości. - To jest 500 tysięcy pracowników. Jeżeli dodamy do tego ich rodziny to jest ponad dwa miliony Polaków. Dzięki PiS wy wszyscy możecie stracić pracę - mówił Ryszard Petru, lider Nowoczesnej.
Polska "kulawym kaczątkiem"
Tym razem, bardziej dyplomatyczny jest szef polskiego MSZ. W rozmowie telefonicznej z "Faktami", Witold Waszczykowski zapewnia, że brak spotkania Emmanuelem Macronem to nie jest porażka polskiej dyplomacji. Po prostu, kontaktów polsko-francuskich było aż za dużo, w porównaniu z innymi. - Pan Macron chce w tej chwili zrównoważyć te rozmowy z Polakami, które były liczne, poprzez spotkania z innymi państwami Europy Środkowo-Wschodniej, z którymi dotychczas takich kontaktów nie było - mówił Waszczykowski. - Jeżeli jest kraj, który ma status, "kulawego kaczątka", to ponosi tego konsekwencje - ocenił prof. Bugaj.
Po spotkaniu z premierami Czech i Słowacji, prezydent Francji pojedzie do Rumunii i Bułgarii.
Autor: Jakub Sobieniowski / Źródło: Fakty TVN