Sędzia Paweł Juszczyszyn przyjedzie do Sejmu, by zobaczyć listy poparcia do nowej KRS. Na drodze chciał mu stanąć prezes sądu Maciej Nawacki, ale bezskutecznie. Listy poparcia wyrokiem sądu mają być jawne. Pytanie, kto poparł sędziego Nawackiego, wydaje się wyjątkowo ciekawe, bo znane są nazwiska wyłącznie tych, którzy wycofali swoje poparcie. Wśród nich są sędzie Anna Pałasz i Katarzyna Zabuska, które w rozmowie z "Faktami" TVN po raz pierwszy mówią o całej sprawie.
Anna Pałasz i Katarzyna Zabuska po raz pierwszy zdecydowały się publicznie powiedzieć o tym, dlaczego wycofały swoje poparcie dla sędziego Macieja Nawackiego, członka nowej Krajowej Rady Sądownictwa.
- Przez ostatnie dwa lata bardzo często myślałam o tej chwili, kiedy ten podpis złożyłam. I zawsze tego żałowałam - mówi Anna Pałasz, sędzia Sądu Rejonowego w Olsztynie.
- Uważam, że opinia publiczna, wszyscy Polacy, powinni wiedzieć, że taka sytuacja miała miejsce - dodaje Katarzyna Zabuska, sędzia Sądu Rejonowego w Olsztynie.
Maciej Nawacki, prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie, poprosił obie kobiety o poparcie jego kandydatury. Początkowo obie się zgodziły. Refleksja, jak mówią, przyszła kilka godzin później, o czym - co bardzo ważne - tego samego dnia poinformowały sędziego Nawackiego.
- Ponieważ miałam wątpliwości co do konstytucyjności tego organu, stwierdziłam, że nie chcę brać w tym udziału w żadnej formie - tłumaczy swoją decyzję Anna Pałasz.
- To nie chodziło jakby o osobę Macieja wtedy. Myśmy dalej go lubili, szanowaliśmy, ufaliśmy. To chodziło o tę procedurę. O ten organ. Tę ustawę, na podstawie której wówczas on był tworzony - dodaje Katarzyna Zabuska.
"Uważam, że cofnęłam poparcie"
Anna Pałasz wyjaśnia, że kiedy kobiety chciały wykreślić swoje nazwiska z listy poparcia, to dowiedziały się od sędziego Nawackiego, że nie jest to możliwe, bo nie będzie mógł później tej listy użyć. Właśnie dlatego następnego dnia już na piśmie łącznie czworo sędziów z Olsztyna wycofało swoje poparcie.
Pismo sędzia Nawacki odebrał od nich osobiście, co potwierdził podpisem. Wszystko działo się tuż przed wyjazdem do Warszawy i zgłoszeniem jego kandydatury w Sejmie.
- On nam obiecał, że to oświadczenie o cofnięciu naszego poparcia dołączy do tej listy. Myśmy go o to prosili - mówi Katarzyna Zabuska.
Dzień później okazało się, że oświadczenie o wycofaniu podpisów do Sejmu jednak nie dotarło. W rozmowie z koleżankami sędzia powoływał się na opinię Ministerstwa Sprawiedliwości.
- Powiedział, że w ministerstwie powiedziano, że nie można cofnąć tego raz udzielonego poparcia, ponieważ ustawa tego nie przewiduje - opowiada Anna Pałasz.
- Uważam, że jeśli cofnęłam swoje poparcie, zanim ta kandydatura została oficjalnie zgłoszona, zanim dokumenty został złożone w Sejmie, to mam prawo cofnąć takie poparcie - jest zdania Katarzyna Zabuska.
"Może brakować tych podpisów"
Z ujawnionego przez Ministerstwo Sprawiedliwości pisma wynika, że Nawacki zebrał 28 podpisów. Po wycofaniu się aż czworga sędziów do wymaganych 25 podpisów brakowałoby mu jednego.
- Uważam, że może brakować tych podpisów - mówi Katarzyna Zabuska.
Sam sędzia Nawacki utrzymuje, że jego kandydatura została zgłoszona prawidłowo, choć od miesięcy - również za sprawą sporu z sędzią Pawłem Juszczyszynem z Olsztyna - robi bardzo wiele, żeby ujawnienie list poparcia zablokować.
Sędzia Katarzyna Zabuska uważa, że na liście cały czas znajduje się jej podpis, bo przecież sama fizycznie go nie skreśliła, a oświadczenie o cofnięciu poparcia nie zostało dostarczone do Sejmu. Dodaje także, że jej zdaniem Maciej Nawacki nie mógł się w związku z tym powoływać na jej poparcie.
Obie sędzie są za odtajnieniem pełnych list.
Sędzia Paweł Juszczyszyn w tej sprawie przyjedzie we wtorek z Olsztyna do Kancelarii Sejmu.
Sędzia Nawacki nie chciał całej sprawy komentować. Ekipę "Faktów" TVN poinformował, że przebywa na urlopie.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24