Z cięć cesarskich korzysta w Polsce prawie połowa rodzących kobiet. To jeden z najwyższych wskaźników w Europie. Nie wszędzie można zażądać znieczulenia. Czy w Polsce można rodzić po ludzku?
Pani Aleksandra nie boi się bólu - zdecydowała, że chce rodzić naturalnie. Takie jednak decyzje są coraz rzadsze. - Słyszałam, że dużo dziewczyn chce cesarkę, ale ja nie chcę - mówi.
Fundacja Rodzić po Ludzku przedstawiła raport o stanie położnictwa i opieki okołoporodowej w Polsce. Jednym z głównych - i najbardziej niepokojących - wniosków z tego raportu jest zbyt duża liczba cesarskich cięć.
- Odsetek cięć cesarskich (wśród porodów - przyp. red.) rośnie i to bardzo szybko. Te dane, które obecnie znamy, to 43 procent, czyli zbliżamy się do połowy - mówi ginekolog prof. Mirosław Wielgoś, rektor WUM. - To jest jeden z najwyższych odsetek cesarskich cięć w Europie - dodaje Joanna Pietrusiewicz z Fundacji Rodzić po Ludzku.
Bo zgodnie z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia odsetek ten powinien wynosić 10-15 procent.
Strach przed bólem
Kolejnym elementem jest to, że mimo istnienia prawa do znieczulenia na żądanie, w wielu szpitalach znieczulenia nie są wykonywane - na przykład dlatego, że nie ma anestezjologów. To także ma wpływ na liczbę cesarskich cięć.
- W województwach, w których jest mniejsza dostępność do znieczulenia, jest wyższy odsetek cesarskich cięć. Kobiety wiedząc, że nie będą mogły skorzystać ze znieczulenia, już wcześniej starają się zapewnić sobie cesarkę - tłumaczy Antonina Doroszewska z WUM.
Kobiety chcą cesarki nie ze względu na wskazania medyczne, tylko ze względu na strach przed bólem. Niepokoi też wyjątkowo częste nacinanie krocza podczas porodu. Stosuje się je w połowie przypadków. W innych krajach Europy - tylko w co dziesiątym.
Można rodzić inaczej
Na szczęście są też miejsca, w których jest coraz lepiej. Na przykład szpitale coraz częściej dopuszczają możliwość porodu innego niż w pozycji leżącej.
- Wiele rzeczy się zmienia, zmienia się myślenie lekarzy. Są wszelkie możliwości porodu; mamy drabinki, piłki, wszelkie dogodności, tak, by kobieta sobie poradziła - mówi dr Robert Ziółkowski z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu.
Te zmiany to jednak kropla w morzu potrzeb. - Jest bardzo dużo do zrobienia i będzie jeszcze więcej, jeżeli zapisy, o których mówimy - standardy okołoporodowe - stracą charakter norm prawnych - mówi Antonina Doroszewska.
Resort zdrowia planuje, by Standardy Opieki Okołoporodowej, które są obecnie rozporządzeniem Ministra Zdrowia, były jedynie zaleceniami. Nad zmianami ma pracować ministerialny zespół, w którym będzie zasiadał między innymi profesor Bogdan Chazan.
Autor: Magda Łucyan / Źródło: Fakty TVN