Proboszcz kościoła w Ruszowie w powiecie zgorzeleckim został zatrzymany pod zarzutem seksualnego wykorzystywania dziecka. Część mieszkańców wsi stanęła murem za proboszczem - zbierają pieniądze na adwokata dla księdza i podpisy pod petycją, by odpowiadał z wolnej stopy. Do Ruszowa przyjechali aktywiści, by zademonstrować swoje poparcie dla ofiar.
Do Ruszowa przyjechali aktywiści z Inicjatywy Obywatelskiej "Dość milczenia" i zaczęli pod kościołem demonstrować swoje poparcie dla ofiar księdza pedofila.
- Po co przyjechali tutaj? Ja tu mieszkam 40 lat i nic takiego nie było. (...) Księdzu jeszcze nie udowodnili, czy jest przegrany czy wygrany - ocenia pan Jan, mieszkaniec Ruszowa.
Zarzuty matki i petycja
Proboszcz parafii w Ruszowie, ksiądz Piotr M., został w maju aresztowany. Przedstawiono mu zarzuty, za które grozi 12 lat więzienia.
- Na komisariat policji zgłosiła się kobieta, która wskazała, że ma podejrzenia, iż miejscowy ksiądz dopuszczał się molestowania wobec jej nieletniego dziecka - poinformował Tomasz Czułowski z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
- Teraz ta matka jest strasznie szkalowana przez te osoby, co wystosowały petycję - mówi pan Tomek, mieszkaniec Ruszowa. Dodaje, że mieszkańcy, którzy przygotowali petycję, zbierają pieniądze na adwokata dla księdza. Petycję w obronie księdza miało podpisać wielu mieszkańców wsi.
Protestujący na rzecz ofiar przyjechali z różnych miast Polski, jak mówią, w jednym celu: sprzeciwiają się ostracyzmowi wobec ofiary, wobec jej rodziny.
- Pomyślałam, że trzeba tu być, żeby pokazać solidarność z tą dziewczynką, z tą mamą, i mówić, że nie atakujemy Kościoła - wyznała jedna z protestujących na rzecz ofiar kobiet, Stanisława Kuzio-Podrucka z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. - Chcę bardzo, żeby ci biskupi, którzy go ukrywali, którzy go przenosili do tych siedmiu parafii, ponieśli odpowiedzialność - dodała.
Kolejne ofiary
Po tym, jak "Gazeta Wrocławska" opublikowała informacje o aresztowaniu księdza, zaczęły się zgłaszać osoby, które jako dzieci miały kontakt z Piotrem M. w innych parafiach. Relacje, które zebrał dziennikarz, Marcin Rybak, są do siebie bardzo podobne.
- Byliśmy sam na sam. Spotkanie zaczynało się od długiego pocałunku, on cały był spocony. Po tym pocałunku (...) ściągał po prostu całą bieliznę, rajtuzki, spódniczkę. Parę minut stałam nago, opuszczone miałam przy stopach, potem mnie powolutku ubierał, to trwało sporo. Następnie, jak mnie już ubrał, to siadało się na kolanach - wspomina cytowana w "Gazecie Wrocławskiej" pani Joanna, ofiara księdza pedofila Piotra M.
Za każdym razem chodziło o przygotowania do komunii. - Trzeba było dać buziaka po skończonej modlitwie, po tym egzaminie, że tak powiem. Ja miałam długie włosy, wydaję mi się, że on bardzo lubił dziewczynki z długimi włosami, głaskał po tych włosach, wąchał, dotykał - wyznała pani Irena, mieszkanka Wrocławia.
- Te dzieci ufały księdzu, były przekonane, że skoro się tak ksiądz zachowuje, że tak wolno, że to nic złego. One się trochę bały, krępowały - stwierdził Marcin Rybak, dziennikarz "Gazety Wrocławskiej".
Niektórym dzieciom nie wierzyli nawet rodzice, a ksiądz Piotr M. zmieniał parafie.
Rzecznik kurii legnickiej nie znalazł w niedzielę czasu na rozmowę przed kamerami, ale przesłał oświadczenie przełożonego. "Biskup Legnicki z troską pochyla się nad wszystkimi osobami, które czują się zgorszone zaistniałą sytuacją i poleca je w modlitwie Bogu Wszechmogącemu" - czytamy. W sprawie księdza wszczęto postępowanie kanoniczne.
Do prokuratury w Jeleniej Górze wpływają kolejne sygnały o zachowaniach księdza M.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN