Krzysztof Hołowczyc - ukarany za zbyt ciężką nogę - podważa rzetelność policyjnego wideorejestratora. Nie on pierwszy. Pierwsze wyroki na korzyść kierowców w podobnych sprawach już zapadły. W tym przypadku kropkę nad i także postawi sąd.
Krzysztof Hołowczyc w roli rajdowca czuje się najlepiej, ale chwilowo - po stracie prawa jazdy - musi przesiąść się na rower.
W internetowym wpisie Hołowczyca czytamy:
"(...) To kolejny przykład, jak ta nieprecyzyjna, obarczona wieloma wadami metoda policyjnego pomiaru prędkości, którą łatwo zafałszować choćby naciskając w trakcie pomiaru nawet na kilka sekund pedał gazu w radiowozie...".
- Zrobiliśmy zdjęcia opon. Były one niskoprofilowe na tym passacie i miały stosunkowo niskie ciśnienie. Bardzo siedziały - mówi pilot rajdowy Maciej Wisławski.
Opony przyczyną?
To właśnie opony - zdaniem Krzysztofa Hołowczyca, który udostępnił "Faktom" ich zdjęcia - mają być podstawą jego racji w sądzie. W sądach jest tego typu spraw coraz więcej i są już pierwsze wyroki przyznające rację kierowcom. Przykładem jest sprawa z Lublina, w której udowodniono, że gdy kierowca hamuje, to wideorejestrator przyspiesza.
- To urządzenie po pierwsze, po drugie i po trzecie mierzy tylko i wyłącznie prędkość pojazdu policyjnego - wyjaśnia Emil Rau ze Stowarzyszenia "Prawo na drodze".
Policja zapewnia, że ma urządzenia zalegalizowane, a sprawy Hołowczyca nie komentuje. Z instrukcji obsługi wideorejestratorów wynika, że legalizacja i eksploatacja to jednak dwie różne sprawy, bo na pomiar mogą wpływać i prędkość, i odległość, i inne czynniki. "Zmiana ciśnienia powietrza kół, wagi pojazdu, wymiana kół, które powodują obniżenie dokładności pomiaru prędkości" - czytamy w instrukcji.
Co na to ekspert?
Jeśli Krzysztof Hołowczyc jechał - jak twierdzi - mniej niż 100 km/h, to przy zbyt niskim ciśnieniu powietrza w oponach radiowozu wideorejestrator mógł doliczyć nawet kilkanaście kilometrów na godzinę.
- Małe koła muszą się szybciej kręcić przy tej samej prędkości, w związku z tym ten licznik dostaje częściej impulsy i w związku z powyższym pokazuje, że prędkość jest wyższa - wyjaśnia prof. Lech Sitnik z Wydziału Mechanicznego Politechniki Wrocławskiej.
To nie zmienia faktu, że kierowca złamał przepisy, ale ewentualny błąd pomiaru mógł w tym przypadku zdecydować o utracie prawa jazdy.
To już drugi spór Krzysztofa Hołowczyca z policją o pomiar z wideorejestratora. Za pierwszym razem biegli wykazali, że rzeczywiście urządzenie przekłamało wynik aż o 40 kilometrów na godzinę. Ale rajdowiec i tak jechał dużo za szybko.
Teraz od decyzji sądu zależy, czy Hołowczyc będzie musiał na jakiś czas o rajdach zapomnieć.
- Startując w rajdzie musi mieć ważne prawo jazdy, oczywiście inne dokumenty też, ale najważniejsze jest prawo jazdy. Może natomiast wjechać na tor wyścigowy, ponieważ jest to obiekt zamknięty - mówi Rafał Sonik, kierowca rajdowy
Sąd może zdecydować o utracie prawa jazdy nawet na trzy lata.
Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Uwaga Pirat" TVN Turbo