Nie widzi od urodzenia i nigdy nie zobaczy ani najbliższych, ani otaczającego go świata. Niespełna roczny Krzyś nie ma gałek ocznych. Pilnie potrzebuje pomocy, bo grozi mu deformacja czaszki. Pierwsza operacja już za nim, czekają go kolejne.
Krzyś urodził się w kwietniu. Bez gałek ocznych i nerwu wzrokowego. Rodzice z małej wsi w Wielkopolsce, w szoku, po prostu zostali wypisani ze szpitala, bez jasnych wskazówek, co dalej.
- Zostaliśmy sami. Krzyś urodził się w niedzielę rano, po czym we wtorek po południu wypisali nas do domu. Dostaliśmy plik skierowań, książeczkę zdrowia i pani doktor stwierdziła, że muszę rano usiąść i poszukać specjalistów, żeby Krzysia przebadać - mówi matka Krzysia Joanna Wendzonka.
Poszukali. Przez internet znaleźli dobrego specjalistę w Chorzowie - doktora Piotra Jaworskiego. Szybko zapisali się na operację, bo pierwszy zabieg musiał odbyć się najpóźniej pół roku po urodzeniu dziecka.
- Rekonstrukcja dotycząca kości twarzoczaszki i oczodołu u małego dziecka powinna być wykonana wcześnie, dlatego, że dochodzi do pewnych nieodwracalnych zmian, zarówno w obrębie tkanek miękkich, jak i kostnych oczodołu - tłumaczy dr Piotr Jaworski, specjalista chorób oczu z Centrum Mikrochirurgii Oka "Optomed".
Brak możliwości współfinansowania
Dr Jaworski nie ma podpisanego kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, więc za operację trzeba było zapłacić. W Polsce wszystkie dzieci są z urzędu ubezpieczone, więc ojciec Krzysia zadzwonił na infolinię NFZ z prośbą o pomoc.
- Moje pytanie było: czy z ich strony można liczyć na współfinansowanie i jako odpowiedź wtedy usłyszałem zdanie, którego nie zapomnę do końca życia: jeśli człowiek leczy się prywatnie, radzi sobie sam - mówi ojciec Krzysia Rafał Wendzonka.
Faktycznie, tak wygląda prawo. Dzieci uczące się w Polsce w prywatnych szkołach dostają państwowe dofinansowanie do edukacji, ale dzieci leczące się w prywatnych szpitalach na wsparcie leczenia liczyć nie mogą.
- Koszyk świadczeń gwarantowanych w Polsce nie przewiduje dopłat. Albo wybieramy leczenie w ramach funduszu albo leczymy się prywatnie - mówi Magdalena Rozumek z NFZ w Poznaniu.
Tak więc rodzice Krzysia radzą sobie sami, tak jak radzi im Narodowy Fundusz Zdrowia. Na kolejny zabieg zbierają pieniądze przez internet. Dziecko nigdy nie będzie widzieć. Chodzi o to, by chłopczyk dobrze wyglądał, by może otwierał powieki.
- Powiem szczerze, że jak ktoś nas widział na spacerze, to padało pytanie: śpi? Mówiłam: tak, śpi. I temat się po prostu urywał - przyznaje mama chłopca.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN