Sytuacja alertowa - tak minister zdrowia Adam Niedzielski mówi o obecnej sytuacji epidemicznej COVID-19 w Polsce. Przyznaje, że liczba zakażonych koronawirusem szybko rośnie. Jednak o restrykcjach rząd na razie nie myśli. Obecnie dominujący wariant koronawirusa jest bardziej zakaźny, ale wywołuje łagodniejszą chorobę niż poprzednie.
Od dwóch tygodni rząd obserwuje wyraźny wzrost liczby zakażeń. Wskaźnik R - określający skalę reprodukcji koronawirusa - wynosi 1,5 i jest jednym z najwyższych od początku epidemii COVID-19 w Polsce. - Sytuacja może być określona jako alertowa - mówi minister zdrowia Adam Niedzielski.
- 1 kwietnia odkreślono w Polsce grubą kreską pandemię, nawet zlikwidowano taki produkt rozliczeniowy jak COVID-19 w NFZ. Nie ma już choroby COVID-19 w naszym kraju, tylko jest infekcja wirusowa i według takiej skali jest rozliczana - zwraca uwagę dr Grażyna Cholewińska-Szymańska, ordynator w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie, specjalistka w dziedzinie chorób zakaźnych
Koronawirus w Polsce jest cały czas - o czym świadczą między innymi wyniki badań naukowców z Poznania. Od ponad dwóch lat badają obecność SARS-CoV-2 w miejskich ściekach. Ostrzegają, że jego stężenie jest zdecydowanie wyższe niż rok temu.
- W miesiącach letnich SARS-CoV-2 w zeszłym roku praktycznie nie było - mówi dr Paweł Zmora z Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu.
Obecnie dominujący wariant koronawirusa jest bardziej zakaźny, ale wywołuje łagodniejszą chorobę niż poprzednie. Mimo to lekarze i wirusolodzy obawiają się kolejnej fali. Nie mają pełnego obrazu sytuacji, bo rząd zrezygnował z powszechnego testowania w kierunku zakażenia koronawirusem.
- Działamy na podstawie tego, czy nam się zapełnią oddziały intensywnej terapii. To jest działanie reaktywne, które siłą rzeczy, jakby ktoś nie próbował, to będzie spóźnione - podkreśla prof. dr hab. Krzysztof Pyrć, wirusolog.
Wrócą obostrzenia?
Skutki poprzedniego przeładowania wciąż odczuwają szpitale leczące pacjentów z innymi chorobami niż COVID-19. Z powodu pandemii diagnostykę zaczęli późno.
- To jest problem dla całego systemu ochrony zdrowia: walka z deficytem zdrowotnym zaciągniętym przez ponad dwa lata trwania okresu pandemicznego - podkreśla Kamil Barczyk, dyrektor Szpitala Powiatowego w Bolesławcu.
Dodatkowe narzędzia walki z epidemią rząd planuje wprowadzić dopiero, gdy liczba zakażonych w szpitalach przekroczy pięć tysięcy. Obecnie jest ich kilkuset.
- Ja bym poważnie rozważył przeproszenie się z maseczkami nie tylko w szpitalach i aptekach - uważa prof. dr hab. Marcin Czech, specjalista w zakresie epidemiologii, prezes Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego.
Obowiązek noszenia maseczek cały czas obowiązuje w aptekach i podmiotach leczniczych. We Włoszech, gdzie zakażonych jest ponad milion dwieście tysięcy osób, trzeba je nosić także w środkach transportu publicznego. Na Cyprze zasłaniać nos i usta trzeba już we wszystkich pomieszczeniach zamkniętych.
Z kolei w Polsce minister zdrowia rekomenduje, by w tłumie - szczególnie narażeni, a zatem osoby starsze i z obniżoną odpornością - zakładali maseczki dobrowolnie. - Na razie nie myślimy o żadnych restrykcjach - informuje Adam Niedzielski.
Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl
Autor: Maria Mikołajewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24