Kryzys w szpitalu trwa od 18 marca. "Czujemy się pogrzebani żywcem po prostu"

10.04.2020 | Kryzys w szpitalu trwa od 18 marca. "Czujemy się pogrzebani żywcem po prostu"
10.04.2020 | Kryzys w szpitalu trwa od 18 marca. "Czujemy się pogrzebani żywcem po prostu"
Wojciech Bojanowski | Fakty TVN
10.04.2020 | Kryzys w szpitalu trwa od 18 marca. "Czujemy się pogrzebani żywcem po prostu"Wojciech Bojanowski | Fakty TVN

W Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu rozgrywa się prawdziwy dramat. Wielu pracowników jest zakażonych, wielu nie przychodzi do pracy, a ci z nakazami pracy w większości się nie stawili. To nie jest szpital zakaźny, ale są w nim pacjenci z SARS-CoV-2, którzy czekają na pomoc.

NFZ prowadzi całodobową infolinię (800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.

Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl

W Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu koronawirusem zakaziło się już 200 osób. 112 z nich to pracownicy. Jeden z lekarzy, który wciąż jeszcze pracuje, jest już u kresu sił.

- Codziennie wyjeżdża z tamtego oddziału jakiś worek, prawda, z pacjentem, który umiera na koronawirusa. To jest krajobraz jak po bitwie albo jak po wojnie - mówi lekarz z Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu.

Kryzys w Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu zaczął się 18 marca. Kadra jest zdziesiątkowana. Poza setką zakażonych pracowników, 400 kolejnych poszło na zwolnienia lekarskie lub zasiłek opiekuńczy.

O PROBLEMACH RADOMSKIEGO SZPITALA CZYTAJ WIĘCEJ NA TVN24.PL

- To sytuacja krytyczna i balansująca na granicy bezpieczeństwa dla pacjentów, którzy przebywają w naszym oddziale - ocenia Łukasz Skrzeczyński, wiceprezes szpitala.

- Wojewoda nakazał lekarzom, pielęgniarkom stawić się do pracy w szpitalu, żeby ten szpital ratować. Z 16 osób z nakazem pracy stawiły się trzy - mówi Małgorzata Rusek-Wrona, dziennikarka "Gazety Wyborczej".

Pracy odmówiła firma sprzątająca.

Na nagraniu z jednego z oddziałów widać porozrzucane na korytarzu czerwone worki z odpadami medycznymi. Szpital próbują dezynfekować pracownicy biurowi.

- W tej chwili obserwujemy katastrofę biologiczną. Tam jest cały szpital, albo prawie cały szpital skażony i tam przebywa mnóstwo ludzi. To znaczy, ci ludzie to są pacjenci, którzy tam zostali pozostawieni - mówi lekarz pracujący w szpitalu.

Bezskuteczne apele o pomoc

Większość pacjentów z COVID-19 została ewakuowana, ale w szpitalu, gdzie nigdy nie było oddziału zakaźnego, wciąż pozostaje 30 zakażonych osób.

- Nie ma po prostu sprzętu, który daje możliwość, żeby na przykład w jakiś sposób oczyszczać powietrze, w którym oni przebywają - tłumaczy żona pracownika szpitala.

- Na jednym oddziale, na różnych salach, przebywają jedni z potwierdzonym zakażeniem koronawirusem, czyli z wynikiem dodatnim, a inni z ujemnym. I tak sobie leżą po prostu od drugiego kwietnia - dodaje lekarz z tego szpitala.

Dyrekcja bezskutecznie prosi o ewakuację pozostałych pacjentów lub przynajmniej zapasy leku wspomagającego leczenie COVID-19.

- Jest reglamentowany i wydzielany przez służby rządowe. Nie mamy dostępu do tego leku, mimo wystosowania oczywiście pism - mówi wiceprezes Skrzeczyński.

- Pacjenci cały czas są wymieszani i cały czas nie dostają właściwego leczenia - mówi jeden z lekarzy.

Lekarz poprosił ekipę "Faktów" TVN o zachowanie jak największej odległości. Od kilkunastu dni nie wie, czy sam nie jest chory. - Nie mamy badań po prostu. Pracujemy tam. Czujemy się pogrzebani żywcem po prostu - dodaje.

Autor: Wojciech Bojanowski / Źródło: Fakty TVN

Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN