Kolejny dzień przynosi kolejny rekord i znowu wyższą dobową liczbę nowych przypadków zakażeń. W sobotę potwierdzono ich 658. Jak groźny jest koronawirus ostrzegają ci, którzy stanęli z nim oko w oko.
Mężczyzna, który woli pozostać anonimowy, stoczył walkę z koronawirusem. Zaczęło się na początku czerwca. Pojechał do szpitala w Mińsku Mazowieckim. - Dostałem jedną kroplówkę siedząc na korytarzu - opowiada.
Pomimo tego, że miał klasyczne objawy zakażenia, nie został przetestowany.
- Po trzech dniach znowu trafiłem do Mińska. Karetką już. I ta sama sytuacja. To przecież, jeżeli jest pandemia, jeżeli jest wirus, to w pierwszej chwili pierwszy test powinien być. A mnie potraktowali w ten sposób, jak ja bym był pijany - dodaje.
W końcu po znajomości zrobił sobie test poza szpitalem. Wynik był pozytywny. We wtorek, po długim pobycie, pacjent wyszedł ze szpitala zakaźnego.
W tej sytuacji doktor Tomasz Ozorowski, prezes Stowarzyszenia Epidemiologii Szpitalnej, nie dziwi się, że w Polsce występuje wzrosty liczby zakażeń. W sobotę potwierdzono zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2 u 658 osób. To o jedną osobę więcej niż w piątek i wiele więcej niż w poprzednich dniach.
- To, czego na pewno nie udało się zrobić, i o to mam głębokie pretensje do naszego rządu, to wdrożenia mechanizmów prostego testowania osób, które mają objawy. Natomiast w momencie, gdy ktoś z nas wraca z wakacji, czuje dyskomfort, stany podgorączkowe, aby się przebadać musi przejść przez bardzo trudną ścieżkę Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych. W tej chwili przeładowanych - wyjaśnia doktor Tomasz Ozorowski.
- Inne mechanizmy, których nie udało nam się skutecznie wykorzystać, to jest jeden - zdecydowanie najważniejszy - to jest tworzenie klimatu. Począwszy od rządu, idąc w dół, samorządy, aby rzeczywiście przestrzegać tych podstawowych zasad zapobiegania transmisji wirusa - dodaje.
"Byłem zmęczony obostrzeniami"
Efekt jest taki, że wielu Polaków nie wierzy w istnienie pandemii i koronawirusa. Dlatego tym bardziej trzeba się wsłuchiwać w głosy tych, którzy z COVID-19 musieli się zmierzyć.
34-letni pan Tomasz Tokarski zakaził się koronawirusem na początku lipca. Stracił smak, węch i zaczął mieć problemy z oddychaniem.
- Przyznam, że w pewnym momencie już byłem zmęczony tymi obostrzeniami. Nie zawsze zakładałem maseczkę. Niestety. Teraz mogę powiedzieć, że to było skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie - przyznaje Tomasz Tokarski.
Ministerstwo Zdrowia nie ukrywa, że w najbliższych dziennych raportach mogą pojawić się jeszcze większe liczby zakażonych.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN