Więcej partoli policji, bardziej rygorystyczne przestrzeganie nakazów i zakazów Sanepidu. W 19. żółtych i czerwonych strefach życie nie przypomina ogólnopolskiego lockdownu. Jednak to eksperyment przed jesienią.
Cały czas koronawirus wykrywany jest głównie w ogniskach zaznaczonych przez epidemiologów na czerwono. Takich, jak na przykład powiat ostrzeszowski. Tam obowiązują szczególne restrykcje. Znów na otwartej przestrzeni trzeba zakrywać twarz i nos. Policja we wszystkich czerwonych strefach wzmaga kontrole. Jest tam więcej patroli niż dotąd.
- Obowiązek zakrywania ust i nosa obowiązuje przede wszystkim w przestrzeni publicznej; nie tylko w sklepach, transporcie publicznym, ale też na drogach, placach, skwerach, nawet na plażach - tłumaczy podinsp. Aleksandra Nowara z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Wszystko dlatego, że koronawirus się rozprzestrzenia. Właśnie pojawił się w gminie Kulesze Kościelne na Podlasiu. Na pogrzebie, w którym uczestniczyło sto osób. Okazało się, że jeden z uczestników był zakażony koronawirusem. Teraz wszystkich wychwytuje Sanepid.
W Wieluniu w niedzielę cały dzień trwało testowanie pracowników zakładów produkujących pojazdy rolnicze. Już u ponad 60 z nich wykryto koronawirusa. Powiat wieluński należy do czerwonej strefy. Podobnie jak kilkanaście innych czerwonych i żółtych regionów w Polsce może być źródłem zakażeń dla całego kraju.
Sezon pielgrzymkowy w pełni
W Częstochowie apelują, żeby właśnie z tych terenów nie przyjeżdżali na Jasną Górę pielgrzymi. Sezon pielgrzymkowy trwa jednak w pełni.
- Jedyne, co wyszło do tej pory, to są wytyczne GIS-u dla organizatorów pielgrzymek. Niestety nie dla miast, które przyjmują takowe pielgrzymki. Martwimy się o to, dlatego też prezydent miasta wystosował apel do pielgrzymów indywidualny, prosząc ich o przybywanie do Częstochowy, ale w przyszłym roku - mówi Rafał Kusal z Wydziału Zarządzania Kryzysowego, Ochrony Ludności i Spraw Obronnych Urzędu Miasta Częstochowy.
Oddziały szpitalne w Częstochowie działają na razie bez problemu, ale już w Opolu trzeba było z powodu pandemii zamknąć klinikę położnictwa a w Krakowie cały szpital Dietla.
- Zdajemy sobie sprawę, jak to jest ogromny problem dla Krakowa. Zniknęło ponad czterysta łóżek. Te, które były bardzo obłożone, bo my praktycznie od kilku miesięcy mamy prawie stuprocentowe obłożenie łóżek szpitalnych - wyjaśnia Marcin Mikos, zastępca dyrektora do spraw administracyjnych Szpitala im. J. Dietla w Krakowie
Od początku pandemii w Polsce koronawirusa wykryto u prawie 52 tysięcy osób.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN