By zrozumieć skalę dramatu rozgrywającego się w polskich szpitalach w czasie czwartej fali, trzeba pojechać na SOR - zobaczyć korytarze i zajrzeć na oddziały pełne pacjentów w ciężkim stanie. Ekipa "Faktów" TVN sprawdziła, jak funkcjonuje Szpitalny Oddział Ratunkowy w Grodzisku Mazowieckim.
Ekipa "Faktów" TVN odwiedziła przepełniony Szpitalny Oddział Ratunkowy w Grodzisku Mazowieckim. Może tam jednorazowo leżeć 11 pacjentów. Obecnie jest ich prawie trzy razy więcej. Nie można ich dalej przekazywać na inne oddziały, bo brakuje miejsc.
- W SOR-ze zalegają pacjenci, na oddziałach szpitalnych nie ma miejsc covidowych - jest ich za mało. Mamy zawsze więcej pacjentów - mówi Marek Janicki, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Szpitala Zachodniego w Grodzisku Mazowieckim.
Ludzie siedzą na fotelach, leżą gdzie popadnie w każdym pomieszczeniu. W jednym nieprzytomni pod respiratorami, w innych przytomni pacjenci.
- Dostałam wczoraj skurczy żołądka w nocy bardzo bolesnych, miałam biegunkę, rozwolnienie, wymioty i tak trafiłam do szpitala - opowiada jedna z pacjentek.
Okazało się, że kobieta cierpi na COVID-19, a ponieważ szpital w Grodzisku musi przyjmować wszystkich, więc na wszystkich oddziałach mieszają się pacjenci covidowi z niecovidowymi.
Ekipa "Faktów" TVN w kolejnym wydzielonym pomieszczeniu na SOR-ze spotykała panią Zofię Biedrzycką. 88-letnia pacjentka zakaziła się koronawirusem. Wcześniej starszej pani nikt nie pomógł się na czas zaszczepić. - Chora byłam, leżałam w łóżku - mówi pani Zofia.
"Był to błąd, że nie zdążyłem się zaszczepić"
Według Ministerstwa Zdrowia na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym teoretycznie nie powinno być łóżek covidowych, dlatego pracujące na SOR-ze w Grodzisku Mazowieckim pielęgniarki i ratownicy medyczni nie dostają dodatków covidowych.
- Mamy tutaj pacjentów covidowych, my przy nich pracujemy i chyba jednak pan minister o nas zapomniał - mówi Agnieszka Sadowska pielęgniarka Szpitala Zachodniego w Grodzisku Mazowieckim.
Na koniec wizyty nasza ekipa udała się na jeden z oddziałów szpitalnych, gdzie spotkała pana Mariusza Karaskę. Mężczyzna ma 42-lata, niewydolność oddechową i ciężkie zapalenie płuc. Trafił do szpitala w Grodzisku Mazowieckim pod tlen, ale w czwartek mógł opuścić placówkę.
- Nie zdążyłem się zaszczepić. Wszystko wydawało się pilniejsze od szczepienia, bo to praca na etacie, praca dodatkowa. Był to błąd, że nie zdążyłem się zaszczepić - przyznaje pan Mariusz.
Gonitwa za pracą na nic się zdała. Teraz pacjent musi zostać na zwolnieniu.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN