W szpitalu w Ostrowie Wielkopolskim zmarł zakażony koronawirusem 14-latek. W sobotę rząd odnotował 23 414 nowych zakażeń koronawirusem, ale zdaniem lekarzy prawdziwa liczba może być kilkukrotnie wyższa. COVID-19 ciężko przebiega nawet u dzieci, stąd apel, żeby się szczepić.
Na szpitalny oddział ratunkowy jednego ze szpitali wrocławskich karetki bez przerwy przywożą nowych pacjentów. Podobnie sytuacja wygląda w całym kraju. Tylko w sobotę Ministerstwo Zdrowia odnotowało 23 414 nowych zakażeń. Ponad pół miliona osób jest na kwarantannie. Według specjalistów to tylko wierzchołek problemu.
- To jest, mniej więcej, katastroficzna sytuacja, którą mamy teraz w Polsce. Bardzo duża liczba nawet wykrytych przypadków i tutaj trzeba liczyć, że mamy około pięć do siedmiu razy więcej prawdziwych zakażonych - uważa profesor Tyll Krüger.
Ukryci zakażeni nie są ujmowani w oficjalnych statystykach, bo albo sami się nie zgłaszają, albo nie są kierowani na testy.
Mijający tydzień z tymi oficjalnymi wynikami zakażeń i tak jest rekordowy. Niestety, ta fala zakażonych za kilka dni dotrze do szpitali. Po niedzieli liczba zajętych łóżek jeszcze się zwiększy. Na tym nie koniec.
Aneta Afelt z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego na Uniwersytecie Warszawskim prognozuje, że szczyt czwartej fali zachorowań na COVID-19 w Polsce przypadnie na połowę grudnia.
"Przestaliśmy nosić maseczki"
Martwią informacje o kolejnych zgonach zakażonych - także wśród dzieci. W czwartek do szpitala w Ostrowie Wielkopolskim trafił w stanie ciężkim czternastoletni chłopak. - Stan dziecka bardzo się pogarszał. Został przekazany do OIOM-u dziecięcego, gdzie, niestety, w godzinach popołudniowych nastąpił zgon - przekazał Adam Stangret, lekarz pracujący w szpitalu w Ostrowie Wielkopolskim.
Niestety, fala wśród dzieci też utrzymuje się na wysokim poziomie.
- W tej chwili, mam wrażenie, że dzieci są jedną z dominujących grup społecznych, które chorują. Często jest tak, że przynoszą (koronawirusa - przyp. red.) z przedszkola, żłobka i zakażają całe rodziny - przekonuje Aneta Górska-Kot, ordynator Oddziału Pediatrii w Szpitalu Dziecięcym im. prof. dr med. Jana Bogdanowicza w Warszawie.
Mimo to, rząd nie wprowadza dodatkowych ograniczeń, choćby w powiatach, gdzie jest najwięcej zachorowań. Nakaz noszenia maseczek w zamkniętych przestrzeniach publicznych też nie jest zbyt mocno egzekwowany.
- Obserwuję, co się dzieje w tramwajach, w autobusach, w metrze. W przestrzeniach zamkniętych przestaliśmy nosić maseczki, a nawet, jeżeli je nosimy, to robimy to nieprawidłowo, więc otworzyliśmy wszystkie możliwe drogi do propagacji - zaznacza Aneta Afelt.
W tej sytuacji część nauczycieli akademickich podejmuje decyzje na własną rękę. Profesor Wojciech Malajkat, rektor Akademii Teatralnej, postanowił spotykać się na wykładach tylko z osobami zaszczepionymi lub z negatywnym testem.
- Budziło to wątpliwości i do tej pory budzi, ale głównie osób niezwiązanych ze szkołą. W imię obrony interesów, właściwie nie wiem czyich, dostaję listy z pogróżkami - opowiada profesor Wojciech Malajkat, rektor Akademii Teatralnej imienia Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie.
Podobną decyzję podjął profesor Krzysztof Filipiak, rektor Uczelni Medycznej im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24