W sobotę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o śmierci kolejnych 502 osób zakażonych koronawirusem. - Nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Najgorsza jest ta bezradność - mówi o walce o życie pacjentów z COVID-19 jeden z lekarzy. Ale to tylko jedna strona epidemii w Polsce. Tylko w pierwszym tygodniu grudnia w Polsce zmarło aż 12 714 osób. To ponad cztery i pół tysiąca więcej niż w tym samym czasie rok, dwa i trzy lata temu.
- Dajemy wszystkie leki, jakie się da, i nic nie działa. Nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Najgorsza jest ta bezradność - tak walkę o życie pacjentów z COVID-19 opisuje doktor Łukasz Grabarczyk, neurochirurg z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie.
Zeszłej nocy w olsztyńskim szpitalu zmarł 38-letni mężczyzna zakażony koronawirusem. Pacjent był bez chorób towarzyszących. Załamanie przyszło nagle.
- To jest śmierć w samotności. To jest śmierć bez bliskich - opowiada doktor Grabarczyk.
Każda z takich historii to też niezwykle trudna sytuacja dla lekarzy, bo do tak dużej liczby śmierci pacjentów - w tak krótkim czasie - nikt z personelu medycznego nie był się w stanie przygotować.
- To nie jest błahy wirus. Ci pacjenci, którzy mają naprawdę drobne choroby, nie powinni umierać. Oni umierają tylko dlatego, że mają właśnie COVID-19 - podkreśla doktor Grabarczyk.
W sobotę Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że zmarły kolejne 502 osoby, u których wykryto koronawirusa. Ale to tylko jedna strona pandemii.
"Nie czekajmy do ostatniej chwili"
Druga strona jest równie dramatyczna - epidemia zabiera równie licznie chorujących na inne dolegliwości, dla których albo zabrakło miejsc w szpitalach, albo to oni za długo czekali z wezwaniem pomocy.
- Gwałtownie jest potrzeba tego, żeby uruchomić miejsca dla tych pozostałych chorych, bo oni po prostu umierają - przekonuje Tomasz Imiela, internista z Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie. - Jeżeli zbyt mocno przekroczymy ten moment krytyczny, to potem, już w warunkach SOR-u, nie udaje nam się "odzyskać" tego pacjenta. Nie czekajmy do ostatniej chwili - apeluje Tomasz Karauda, lekarz Oddziału Chorób Płuc Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Łodzi.
W pierwszym tygodniu grudnia w Polsce zmarło aż 12 714 osób. To ponad cztery i pół tysiąca więcej osób niż w tym samym czasie rok, dwa i trzy lata temu.
- Jeśli my tym chorym nie pomożemy, no to proszę sobie wyobrazić, jak wielki odsetek tych chorych, którzy nie powinni umrzeć, w rzeczywistości umrze. Tak samo jest z innymi chorobami. Z niewydolnością serca, z zapaleniami płuc. To są choroby, na które mamy leki - alarmuje Tomasz Imiela.
Łączna liczba osób, które zmarły od początku października wynosi 127 911. To o ponad 50 tysięcy osób więcej niż w tym samym czasie w roku 2019.
Lekarz ze szpitala w Bolesławcu mówi wprost, że szanse na odratowanie pacjenta z COVID-19, który na intensywną terapie trafia w ostatniej chwili, spadają dramatycznie.
- Podczas zbierania wywiadu okazuje się, że objawy wystąpiły dużo, dużo wcześniej, a strach przed zgłoszeniem się do szpitala spowodował, że karetkę wezwano dopiero w momencie, kiedy tak naprawdę było już za późno - mówi Artur Nahorecki, kierownik Oddziału Chorób Wewnętrznych Szpitala Powiatowego w Bolesławcu.
- Jeżeli dochodzi do ciężkiej niewydolności oddechowej, to naprawdę 25 procent ludzi ginie. To są zatrważające statystyki, ale to tak jest - dodaje doktor Łukasz Grabarczyk.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24