Lekarze rodzinni mogą już kierować pacjentów na testy na koronawirusa. Przepis, który w sobotę wszedł w życie, to część rządowej strategii walki z epidemia COVID-19. Kolejne decyzje minister zdrowia ma konsultować z Naczelną Radą Lekarską.
Dla lekarzy w przychodniach, dla lekarzy rodzinnych, dla internistów to będzie rewolucja. Od soboty istnieje już techniczna możliwość zlecania badań na koronawirusa przez lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.
- Poczuliśmy się nieco odsunięci od możliwości wpływu na tę strategię. Być może dlatego jej taki kształt, ale przed nami jeszcze jest parę dni - mówi Jacek Krajewski, prezes federacji "Porozumienie Zielonogórskie".
Minister zdrowia Adam Niedzielski rzeczywiście zaskoczył. Nowe zasady "wyłapywania" pacjentów z koronawirusem ogłosił na konferencji i dał niecałe dwa tygodnie na ich wprowadzenie. Ta rewolucja oznacza, że to lekarze rodzinni idą na pierwszy front diagnozowania pacjentów. To oni będą decydować, czy trzeba pacjenta przetestować, czy też ma po prostu grypę i wystarczy mu przepisać leki na gorączkę.
Wątpliwości lekarzy w przychodniach - czy dadzą radę - są i pewnie szybko nie znikną. Z drugiej strony zaangażowanie lekarzy rodzinnych ma odciążyć szpitale przed nadchodzącym sezonem grypowym. Oczywiste jest, że za kilka tygodni osób z infekcjami będzie mnóstwo. Osób z objawami, które często będą identyczne jak te przy koronawirusie. Chodzi o to, by one wszystkie nie trafiały na badania do szpitali zakaźnych, bo one po prostu pękną w szwach.
- Rozłożenie odpowiedzialności w walce z koronawirusem ma sens i to jest dobry kierunek. Myśmy, jako samorząd lekarski, postulowali już miesiąc temu, że tak to powinno być - tłumaczy profesor Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Kolejne plany mają być konsultowane z samorządem lekarskim.
- W końcu doczekaliśmy tego, że to lekarze będą decydować i leczyć a nie tylko decyzje administracyjne. Chyba to o to jednak chodzi, żeby z tym lekarzem mieć ten kontakt - uważa Tadeusz Urban, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Katowicach.
Europejski apel
Od kilku dni liczba potwierdzonych zachorowań utrzymuje się mniej więcej na podobnym poziomie. Dużo gorsze informacje płyną z Europy. W ciągu ostatniej doby zanotowano najwyższą liczbę zakażeń w Hiszpanii i we Francji. Najwyższy wskaźnik zachorowań w naszym regionie mają Czesi. Mimo tego z Brukseli popłynął apel o zniesienie ograniczeń w podróżowaniu.
- Uważamy, że żadnemu obywatelowi Unii Europejskiej nie należy odmawiać wjazdu do innego kraju Unii Europejskiej. Zamiast tego zalecamy rządom stosowanie testów lub kwarantanny - mówi Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej.
Komisja Europejska proponuje, by po Unii obywatel Unii mógł latać bez przeszkód. Dziś każdy kraj ma prawo wprowadzać swoje restrykcje. Za 10 dni zostanie przedstawiona nowa lista z krajami, do których Polacy nie polecą, i tymi, do których latać będzie można. Według nieoficjalnych informacji - ta druga prawdopodobnie będzie dłuższa niż ostatnio.
- Mam nadzieję, że jeżeli ta lista się będzie rozszerzała, to też będzie to pewien sygnał, że sytuacja pandemiczna jest w miarę pod kontrolą. Nauczyliśmy się z nią żyć - tłumaczy Bartosz Grodecki, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
Według rządowych danych akurat samoloty nie stały się niebezpiecznymi ogniskami koronawirusa.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock