W Rumunii wprowadzono ostre restrykcje - wieczorem mogą wyjść z domów tylko zaszczepieni lub ozdrowieńcy. Tylko oni wejść będą mogli do urzędów czy galerii handlowych. Z kolei Rosjanie dostali przymusowo wolne od pracy. Przykłady tych dwóch krajów pokazują, że mimo dostępnych szczepionek, czwarta fala bywa groźniejsza niż poprzednie.
Zamknięte szkoły, nakaz noszenia maseczek także na ulicach, godzina policyjna - takie restrykcje przez miesiąc obowiązywać mają w Rumunii.
- Wieczorem wyjść mogą tylko zaszczepieni lub ci, którzy niedawno przechorowali COVID, czyli mają odporność. Negatywny test nie wystarczy, bo nie chroni przed zakażeniem - mówi Raed Arafat, wiceminister spraw wewnętrznych Rumunii.
Zielony certyfikat trzeba będzie pokazać, by wejść do centrum handlowego czy urzędu.
- Instytucje, takie jak muzea, biblioteki, księgarnie, również będą musiały przestrzegać obowiązkowej maseczki oraz weryfikacji z kodem QR - dodaje Agnieszka Krawczyk, Polka mieszkająca w Rumunii i autorka książki "Rumunia. Albastru, ciorba i wino".
Rząd zdecydował się działać, bo system ochrony zdrowia nie daje już rady.
- Poprzednie fale epidemii były jak bałwanek. Czwarta fala jest jak góra lodowa. To, co się dzieje, jest nie do opisania - przekonuje Andi Nodit, dyrektor szpitala w Bukareszcie.
Kwestia mentalności
Dramat jest też w Rosji, gdzie zapełniają się cmentarze. Od ponad tygodnia codziennie na COVID-19 umiera tam ponad tysiąc osób. Rosjanie dostaną ponad tydzień przymusowego wolnego od pracy, a w Moskwie od czwartku obowiązywać będzie lockdown.
Niemal wszystko już piąty dzień zamknięte jest na Łotwie. - Już nawet nie jestem zły, chcę tylko zapytać "dlaczego?". Dlaczego nie możemy być jak inne kraje europejskie czy skandynawskie? Chyba jeszcze do tego nie dorośliśmy - mówi Endijs Berzins, właściciel restauracji w Rydze.
Koronawirus najbardziej atakuje tam, gdzie mimo powszechnej dostępności szczepionek, chętnych do szczepień brakuje. Różnica między wschodem a zachodem Europy jest bardzo wyraźna.
- We wschodniej części Niemiec, dokładnie na tym obszarze, na którym była Niemiecka Republika Demokratyczna, tam również wyszczepialność jest porównywalnie niska, jak w krajach byłego bloku sowieckiego, więc to nie jest nawet kwestia nawet narodowościowa, tylko kwestia mentalności ludzi, którzy na tamtych terenach mieszkali - przekonuje doktor Tomasz Sobierajski, socjolog i wakcynolog społeczny.
"Teraz trzeba być szczególnie czujnym"
Restrykcje nie znikają całkowicie nawet w krajach, gdzie chętnych do szczepień nie brakuje - bo wirus wciąż udowadnia swoją siłę.
Nowe ograniczenia pojawiają się w Chinach, choć tam jest tylko nieco ponad 130 zakażeń dziennie. Odwołano planowany na weekend pekiński maraton na 30 tysięcy ludzi. Pojawiają się nawet pytania o los zimowych igrzysk olimpijskich, które mają się odbyć w lutym. Na razie przygotowania idą pełną parą.
- Pandemia obliguje nas wszystkich do ostrożności, podejmowania odpowiednich środków. Będzie zestaw zasad, które obowiązywać będą wszystkich - zapewnia Spyros Capralos, prezes Greckiego Komitetu Olimpijskiego.
Przed kolejną zimą z wirusem szef Światowej Organizacji Zdrowia ostrzega, że wciąż daleko do końca pandemii. - Spokój ducha jest tak samo niebezpieczny jak wirus. Teraz trzeba być szczególnie czujnym, nie opuszczać gardy - apeluje Tedros Adhanom Ghebreyesus, dyrektor generalny WHO.
Autor: Katarzyna Sławińska / Źródło: Fakty TVN