Brytyjscy lekarze zwracają uwagę na kolejne objawy zespołu pocovidowego. Wielu pacjentów zaczyna skarżyć się na parosmię. Odczuwają oni nieprzyjemny zapach ryby, spalenizny lub siarki. Najczęściej dotyka to młodych pacjentów i pracowników służby zdrowia.
Węchowe halucynacje - tak parosmię często określają laryngolodzy - spotykają coraz większą grupę ozdrowieńców, którzy w wyniku wcześniejszego zakażenia koronawirusem stracili węch i smak.
Pacjenci mówią o nieprzyjemnym zapachu ryb, spalenizny i siarki, który zastępuje im niemal każdy inny zapach.
Zdaniem szefa Brytyjskiego Towarzystwa Laryngologów dziwne i niespotykane dotąd objawy pojawiają się kilka miesięcy po chorobie.
"Wirus ma wpływ na nerwy w głowie, a w szczególności nerwy kontrolujące zmysł węchu. Prawdopodobnie wpływa też na inne nerwy i, jak sądzimy, na neuroprzekaźniki - mechanizmy wysyłające wiadomości do mózgu. Niektórzy pacjenci zgłaszają halucynacje, zaburzenia snu i zaburzenia słuchu" - przekazał profesor Nirmal Kumar, prezes Brytyjskiego Towarzystwa Laryngologów.
Kumar to naukowiec, który jako jeden z pierwszych apelował, by utratę węchu i smaku wpisać na oficjalną listę objawów zakażenia koronawirusem. Teraz wzywa lekarzy do bacznej obserwacji pacjentów z tak zwanym zespołem pocovidowym.
Na zmęczenie, problemy z koncentracją i zadyszki do czterech tygodni po zakażeniu skarży się jeden na pięciu pacjentów, a co dziesiąty z tymi dolegliwościami boryka się dłużej niż trzy miesiące.
Skutecznej metody leczenia zaburzeń węchu, która uwolniłaby pacjentów od nieprzyjemnych zapachów, na razie nie ma. Neurolodzy zalecają "trening węchu", który polega na codziennym wąchaniu olejku różanego, cytrynowego lub goździkowego przez 20 sekund.
Autor: Maciej Woroch / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN