Wewnętrzna komisja powołana przez Warszawski Uniwersytet Medyczny w niedzielę wieczorem rozpoczęła prace, a już w poniedziałek ogłosiła, że były "liczne nieprawidłowości przy organizacji szczepień". Chodzi o brak należytego doboru osób, którym je zaproponowano. Sprawę wciąż bada NFZ.
Czytaj więcej: Szczepienia na COVID-19 - raport tvn24.pl
"Komisja wykazała liczne nieprawidłowości w organizacji szczepień przez Centrum Medyczne WUM Sp. z o.o" - możemy przeczytać w komunikacie. "(Centrum Medyczne WUM - przyp. red.) powiadamiało osoby nieuprawnione do skorzystania ze szczepień w 'grupie zero' z obawy o niewykorzystanie przedzielonej puli szczepionek" - dodano.
Na medialnej liście znanych osób, które miały zaszczepić się w placówce Warszawskiego Uniwersytetu Warszawskiego, pojawiło się nazwiska aktora Radosława Pazury, aktorki Anny Cieślak oraz Mariusza Waltera.
"Nie dementuję, nie potwierdzam. Nie czuję się na tyle winnym, żebym rozważał, jak się powinienem zachować" - powiedział Walter portalowi wirtualnemedia.pl.
Odpowiedź rektora
W Warszawskim Uniwersytecie Medycznym - oprócz wewnętrznej kontroli - prowadzona jest również kontrola Narodowego Funduszu Zdrowia.
W niedzielę Adam Niedzielski zwrócił się do rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego o ustosunkowanie się do doniesień dotyczących szczepień osób poza kolejnością. Profesor Zbigniew Gaciong w odpowiedzi ministrowi zdrowia napisał, że rozpoznał "tylko kilka znanych postaci ze świata kultury oczekujących na szczepienie".
Jednocześnie rektor w opublikowanym w niedzielę wieczorem oświadczeniu stwierdził, że jest mu "niezmiernie przykro" z powodu zaistniałej sytuacji.
Szczepienia samorządowców
Kontrowersje wzbudziły też szczepienia kilku samorządowców z różnych ugrupowań politycznych.
W poniedziałek starosta zabrał w tej sprawie głos.
- Wykluczenie mnie z członków Prawa i Sprawiedliwości przyjmuję z pokorą. Będę dalej wspierał linię programową - mówił na konferencji prasowej Tomasz Staniek.
Starosta pochwalił się szczepieniem w mediach społecznościowych. Gdy zrobił się skandal tłumaczył, że był w szpitalu wolontariuszem. W poniedziałek przyznał, że pełnił taką funkcję, ale w czerwcu.
Starosta w dniu szczepienia nie spełniał kryteriów, jednak dyrektor do spraw medycznych szpitala w Opatowie Grzegorz Szymkiewicz przekonuje, że placówka musiała znaleźć chętnych, bo inaczej szczepionki by się zmarnowały.
Podoba sytuacja miała miejsce w Busku-Zdroju, gdzie publicznie zaszczepił się kierownik działu rozwoju i marketingu, a także kierownik oczyszczalni ścieków.
W wytycznych NFZ-u z końca grudnia możemy przeczytać o "elastycznym podejściu i możliwości szczepienia rodzin pracowników szpitali, pacjentów tak, by dawki się nie zmarnowały".
Odwrotna sytuacja jest w Bolesławcu - chętnych jest półtora tysiąca osób, a szczepionek dotarło 180 i to z dużym opóźnieniem. - Boję się cały czas o tę ciągłość dostaw - mówi Kamil Barczyk, dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Bolesławcu.
- Ta sytuacja nie jest zero-jedynkowa. Gdyby system był stworzony dobrze, to nie byłoby takich sytuacji - komentuje poseł Lewicy Tomasz Trela. - Więcej koordynacji, współpraca z samorządowcami, współpraca z lekarzami, a nie tylko wydawanie poleceń i nakazów - dodaje prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz.
Strona rządowa przekonuje, że podaje jasne informacje, a szczepienia poza kolejnością krytykuje.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN