To miała być pierwsza od lat nowa polska kopalnia. Premier ją uroczyście otworzył, ale już zaraz jej nie będzie. Warunki eksploatacji okazały się gorsze, niż przewidywano, i mniej opłacalne. Było o niej głośno - teraz ma być cicho. Premier najchętniej by zapomniał o tym, czym się tak bardzo chwalił.
To była uroczystość z wielką pompą. 25 września 2019 roku, na trzy tygodnie przed wyborami parlamentarnymi, do wsi Bzie Dolne pod Jastrzębiem przyjechał premier Mateusz Morawiecki. Otworzył pierwszą polską kopalnię od 25 lat. - To będzie kopalnia XXI wieku. Bardzo potrzebna nowoczesnemu przemysłowi, nowoczesnej gospodarce. Trochę współczuję obcokrajowcom, którzy będą musieli się nauczyć tej nazwy "Bzie-Dębina" - mówił wtedy premier.
Kopalnia, która w międzyczasie została przemianowana na Jastrzębie-Bzie, właśnie przestaje formalnie istnieć. Będzie stanowić część kopalni Borynia-Zofiówka. Po wydrążeniu głębokiego na ponad kilometr szybu okazało się, że dobry koksujący węgiel faktycznie tam jest, ale pokład przecinają uskoki, co uniemożliwia opłacalną eksploatację.
Badania, które poprzedziły inwestycję, okazały się niedokładne. - Niestety, badania geologiczne nie dają stuprocentowej pewności co do tego, czego się możemy spodziewać. Oczywiście, wraz z postępem tych badań to ryzyko się zmniejsza - wyjaśnia doktor habilitowany Paweł Bogacz z Wydziału Inżynierii Lądowej i Gospodarki Zasobami Akademii Górniczo-Hutniczej.
Przykład megalomanii?
Wartość całej inwestycji szacowano na ponad trzy miliardy złotych. Do tej pory Jastrzębska Spółka Węglowa prawdopodobnie wydała na ten cel ponad miliard złotych. Prawdopodobnie, bo spółka nie ujawnia tych informacji. To miał być tylko kolejny szyb - mówi były prezes JSW, który zaczynał budowę pod Jastrzębiem.
- Nie są to ilości węgla pozwalające mówić o otwieraniu nowej kopalni. To jest szukanie jakiejś sensacji politycznej, megalomania polityczna, aby otwierać kopalnię, której nigdy miało nie być - mówi Jarosław Zagórowski, prezes zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej w latach 2007-2015.
Decyzja o nazwaniu szybu w szczerym polu kopalnią zapadła niecały rok przed ostatnimi wyborami do Sejmu. - O kopalni możemy mówić wtedy, kiedy zakład górniczy ma zdolność do wykonania u siebie wszystkich etapów produkcji węgla - przekonuje Jerzy Markowski, budowniczy kopalni Budryk, były minister gospodarki.
W Bziu trwają właśnie prace nad eksploatacją innego znajdującego się w pobliżu złoża. Wstępne analizy mają być obiecujące.
Autor: Paweł Szot / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24