Sejm jak oblężona twierdza - zatrzymywanie opozycji i kontrole bagażników. Straż Marszałkowska sprawdza, czy w bagażniku nie wjeżdża nieproszony gość. To rekcja Kancelarii Sejmu na środowe wydarzenia.
Zamieszanie i kontrola poselskich aut - tak właśnie wyglądał czwartkowy poranek na ulicy Wiejskiej. Ryszard Petru musiał odjechać sprzed szlabanu. On, Joanna Scheuring Wielgus i Joanna Szmit dostali zakaz wjazdu.
- Przejście do porządku dziennego nad tym, że ktoś chce przewozić w bagażniku inne osoby do parlamentu, jest raczej niemożliwe. Stąd reakcja Straży Marszałkowskiej - skomentował zaistniałą sytuację Andrzej Grzegrzółka z Centrum Informacyjnego Sejmu.
Reakcja Straży, czyli zakaz wjazdu, obowiązuje do końca obecnego posiedzenia Sejmu. - To było symboliczne pokazanie tego, ze nie może być tak, że na teren Sejmu mogą wchodzić tylko ci, których PiS zaakceptuje - stwierdził Ryszard Petru.
"By chronić wolną Polskę"
Efektem wwiezienia dwóch obywateli RP na teren sejmu, był krótki protest na sejmowym dziedzińcu. Protest przeciwko temu, że przez cały dzień nie wpuszczano nikogo, kto chciał zamanifestować swój sprzeciw wobec "czystki w Sądzie Najwyższym" i "łamania zasad demokracji i konstytucji".
- Dzisiaj są burzone podstawy demokracji i my musimy wiedzieć, że robimy wszystko, by chronić wolną Polskę - tłumaczy Joanna Schmidt z koła poselskiego Liberalno-Społeczni.
Wicemarszałek Ryszard Terlecki nazywa zachowanie protestujących posłów "chuligaństwem politycznym". PiS skarży się też na wandalizm, bo na ścianach budynków Sejmu pojawiły się dwa napisy sprayem "czas na sąd" oraz na złe zachowanie protestujących.
Ale niektórzy politycy PiS-u nie pozostają tu dłużni. Poseł Krystyna Pawłowicz nazywa w internecie opozycję "bydłem poselskim".
Blokowanie dziennikarzy
W środę manifestujący - protestując wobec zakazu wstępu - wielokrotnie próbowali przeskakiwać barierki. Policja interweniowała natychmiast i zdecydowanie. Za wandalizm i naruszanie porządku dziesięć osób trafi przed sąd. Nikt nie był zatrzymany.
- Działania skupiały się na tym, by nie zaogniać i uspakajać sytuację. Przede wszystkim dbać o bezpieczeństwo - relacjonował komendant Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji. Sytuacje uspakajali też sami manifestanci.
Przez chwile protestujący próbowali blokować wejście do sejmu dziennikarzom, których przepustki działały, domagając się solidarności. - Bądźcie solidarni wobec nas, których nie wpuszczono do Sejmu - apelowała Iwona Wyszogrodzka, członkini grupy "Obywatele RP".
To niezrozumienie roli dziennikarza. W ten sposób sami protestujący odcięliby się od niezależnej informacji o tym, co dzieje się w Sejmie.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN