Po kolejnej zmianie na liście leków refundowanych znowu jest brak informacji, niepokój lekarzy i strach pacjentów. Tym razem skreślono leki dla pacjentów po transplantacjach. To oznacza gwałtowny wzrost cen. Są tańsze zamienniki, ale lekarze nie mają doświadczenia w podawaniu ich dzieciom.
Julka i Kryspin czekają na przeszczep serca. Razem z nimi ich rodzice. Czekają i martwią się, bo leki, jakie dzieci będą przyjmować po przeszczepie, te zapobiegające odrzutowi, właśnie bardzo zdrożały.
- Nie będzie nas stać - ocenia Agata Matusiak, matka Julii. - Mamy zasiłek 1400 złotych i cały trzeba będzie wydać na leki - dodaje Małgorzata Bąk, matka Kryspina.
Nieprzetestowane zamienniki
Na nowej liście refundacyjnej przygotowanej przez Ministerstwo Zdrowia są co prawda tańsze zamienniki, ale nie zostały one wcześniej przebadane na dzieciach, a niektóre nie są dostępne w postaci zawiesiny. Jednym słowem transplantolodzy boją się je dawać ciężko chorym dzieciom.
- Boją się rodzice, boją się pacjenci przed każdą zmianą. Natomiast my, lekarze, nie mamy żadnego doświadczenia w stosowaniu tych konkretnych preparatów - tłumaczy prof. Piotr Przybyłowski, dyrektor ds. medycznych Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
Podawanie tańszych zamienników będzie więc eksperymentem. Nie chcą się zgodzić na to rodzice, nie chcą się na to zgodzić lekarze. Wyjście więc będzie tylko jedno: szpital.
- Pacjent, który mógłby być leczony w domu, być może będzie musiał być leczony w szpitalu - mówi dr Szymon Pawlak, koordynator oddziału kardiochirurgii dziecięcej Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
Z tego wynika, że Julka i Kryspin, żeby dostawać lepsze leki po przeszczepie, będą musieli zostać na oddziale. Rodzice i dzieci są przerażeni. - Nie wyobrażam sobie kolejnego miesięcznego pobytu w szpitalu. To wielka trauma dla dziecka - żali się matka Kryspina.
Urzędnicy mają wolne
Ministerstwo Zdrowia wprowadza co kilka miesięcy nowe listy refundacyjne. Zamiast drogich, oryginalnych leków pojawiają się tam tańsze zamienniki. Chodzi o oszczędności. W tym wypadku będzie jednak drożej, bo leczenie dziecka w szpitalu zamiast w domu jest kilkakrotnie droższe.
Jest majówka, więc urzędnicy mają wolne. Rzeczniczka ministerstwa zdrowia nie odbierała we wtorek telefonu. Nie ma więc oficjalnego komentarza.
Nie po raz pierwszy transplantolodzy alarmują, że Ministerstwo Zdrowia wybiera niekorzystne dla dzieci zamienniki leków. Nie po raz pierwszy ich głos w tej sprawie jest lekceważony.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN