Rząd nie docenił determinacji protestujących w Sejmie, albo chce prowadzić próbę sił do końca. Ten koniec to może być zbliżający się szczyt parlamentarny NATO. Politycy PIS chcą, by wtedy na galerii nie było już niepełnosprawnych i ich rodziców. Prezydent ekspresowo podpisał ustawy o pomocy dla nich.
Poniedziałek to dwudziesty siódmy dzień protestu osób niepełnosprawnych i ich rodziców. - Zostawiono nas jak psy w schronisku - twierdzi Anna Glinka z Komitetu Protestacyjnego Rodziców i Osób Niepełnosprawnych. Ostatni raz minister Rafalska rozmawiała z nimi w piątek. Bez porozumienia, a żądanie protestujących jest ciągle takie samo, pięćset złotych dodatku. - Nasz rząd naprawdę nie zbankrutuje - mówi Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców i Osób Niepełnosprawnych. Protestujący zakładają, że dodatek dotyczyłby około 270 tysięcy ludzi. Jak obliczają, gdyby do żądanej sumy dochodzić przez dwa lata, w tym roku wydatki budżetu wyniosłyby ponad 270 milionów złotych, a w przyszłym - ponad miliard dwieście i w kolejnym ponad miliard sześćset milionów. Pytania o protest politykom PiS-u zadawano przez cały weekend. Beata Szydło, która mimo zaproszeń, u protestujących nie była, twierdzi, że działania rządu spełniają żądania protestujących. - Przede wszystkim wychodzą naprzeciw oczekiwaniom tej grupy społecznej - twierdzi wicepremier Beata Szydło.
"Budżet to są pieniądze publiczne"
Politycy PiS-u mówią albo, że sprawa już została załatwiona, albo wręcz przeciwnie, że jest nie do załatwienia. Słyszymy, że wydatek byłby znacznie większy, bo pieniądze należałoby wypłacać, nie tylko osobom niepełnosprawnym od urodzenia, ale wszystkim niepełnosprawnym. Opozycja mówi coś dokładnie odwrotnego: pieniądze powinny trafiać do najbardziej potrzebujących, nie do wszystkich. - Budżet to nie jest worek z pszenicą, która się rozsiewa po polu. Budżet to są pieniądze publiczne, które się koncentruje tam, gdzie są potrzebne - stwierdza Adam Szłapka z Nowoczesnej. Marszałek Sejmu w internecie pisze, że chce znaleźć rozwiązanie, które spowoduje, że protestujący wyjdą z Sejmu z podniesioną głową. Ale Minister Rafalska nie pojawiała się w poniedziałek na spotkaniach publicznych. Rząd natomiast pracuje tylko - jak słyszymy - nad opodatkowaniem najbogatszych na rzecz niepełnosprawnych.
"Zaśmieje się w twarz panu premierowi"
- Zostaną przedstawione szczegóły dotyczące podatku solidarnościowego - mówi Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
- Zaśmieję się w twarz panu premierowi - tak komentuje tę zapowiedź Michała Dworczyka Adrian Glinka, jeden z protestujących. - To jest krzyk, symboliczny krzyk o godności i o życie - stwierdza Anna Dymna z fundacji "Mimo Wszystko" Protestujący zamierzają pozostać w Sejmie do skutku. Za niecałe dwa tygodnie odbędzie się szczyt parlamentarny państw NATO. Pytanie, czy PiS nie przeniesie szczytu gdzie indziej. - Nie wiem. Mam nadzieje, że do tego czasu protest zostanie zakończony - komentuje sprawę Adam Bielan, wicemarszałek Senatu. - Może ten szczyt NATO zostanie urządzony gdzieś indziej - zastanawia się Marzena Stanewicz z Komitetu Protestacyjnego Rodziców i Osób Niepełnosprawnych.
- Nie ma takiej możliwości, myślimy, że będzie tutaj - dodaje Iwona Hartwich. - Będą gdzieś po hotelach się chować. To będzie kompromitacja. Jeśli przyjdą tu i zobaczą ten protest to tez to nie będzie powód do dumy - stwierdza Sławomir Neumann z PO. W poniedziałek ani prezydent, ani premier nie zabrali głosu w sprawie niepełnosprawnych.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN