Komisja Europejska rozpoczyna procedurę przeciwko Polsce w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym - procedurę przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. To postępowanie odrębne od procedury z tytułu artykułu 7 TUE. Rząd ma miesiąc na reakcję. A już we wtorek prezydent Duda chce wysłać na emeryturę pierwszą prezes Sądu Najwyższego. Wbrew konstytucji.
W czasie narady z polskimi ambasadorami do premiera Morawieckiego dotarła oficjalna informacja z Brukseli o tym, że Komisja Europejska ma zamiar pozwać Polskę do TSUE w związku z ustawą o Sądzie Najwyższym.
- Ponieważ wejście w życie nowych przepisów w Polsce jest nieuchronne, nastąpi to jutro (we wtorek - przyp. red.), a Polska nie wykonała żadnych kroków, by tego uniknąć. Uważamy, że to sprawa pilna, by obronić niezależność polskiego sądownictwa - tłumaczy rzecznik prasowy Komisji Europejskiej Margaritis Schinas.
Znowelizowana przez PiS ustawa o Sądzie Najwyższym weszła w życie 3 kwietnia. Zgodnie z nią 4 lipca przechodzą w stan spoczynku ci sędziowie SN, którzy ukończyli 65 rok życia, a którzy nie uzyskali zgody prezydenta na dalsze zajmowanie stanowiska sędziego SN. Wtorek 3 lipca to ostatni dzień ich pracy.
Zastrzeżenia prawne
Komisja Europejska przyspieszyła. Ustawa pozwala PiS-owi na wysłanie na emeryturę pierwszej prezes Sądu Najwyższego, czyli na skrócenie jej sześcioletniej kadencji po czterech latach na stanowisku. To, że pierwszy prezes Sądu Najwyższego ma 6-letnią kadencję, wynika wprost z konstytucji.
Zamachem na niezależność Sądu Najwyższego według Komisji Europejskiej jest również odesłanie na emeryturę 27 z 72 sędziów SN i to bez żadnych obiektywnych kryteriów pozwalających im pracować dalej. Do tego o tym wszystkim zdecydowali politycy - o pracy i o składzie niezależnego, najważniejszego sądu w Polsce.
Komisja przyznała tym samym, że dialog z polskim rządem się załamał. Komisarze próbują jeszcze nacisnąć na polskie władze, by nie wyrzucały sędziów na emeryturę, w tym - to sprawa kluczowa - by nie zakończono kadencji pierwszej prezes Sądu Najwyższego. Dziś już niemal pewne jest to, że jeżeli pierwsza prezes sądu pójdzie na emeryturę, to polskie reformy trafią do Trybunału w Luksemburgu.
Mówiąc w skrócie, Polskę czeka wtedy nie tylko polityczna rozprawa z Brukselą, ale także ciężka rozprawa przed europejskim sądem.
Ani kroku w tył
- To jest ustawa obowiązująca aktualnie. Tutaj nic nie będziemy zmieniać - komentuje Jacek Czaputowicz, minister spraw zagranicznych. - Ci, którzy tego nie akceptują, próbują robić burzę w szklance wody, ale się nie ugniemy - zapewnia wicepremier Beata Szydło.
Te dwie wypowiedzi właściwie kończą dyskusję o tym, czy prezydent ogłosi we wtorek, że Małgorzata Gersdorf dokończy kadencję, którą gwarantuje jej konstytucja. Andrzej Duda mógłby to zrobić, unikając zarzutów o zamach na niezależność Sądu Najwyższego.
Prezes Sądu zasugerowała taki zamach w wywiadzie dla dużego niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Będziemy mieli jedną jednolitą władzę. Jedno silne państwo" - stwierdziła.
- Polska w tej części Europy nigdy nie będzie w żadnej próżni zawieszona. Albo Unia Europejska, świat Zachodu, albo odradzające się imperium za Bugiem - mówi Krzysztof Brejza, poseł PO.
Decyzja prezydenta
Komisja Europejska, podejmując decyzję o pozwaniu Polski, być może ma jeszcze nikłą nadzieję, że w Warszawie zapadnie polityczna decyzja o tym, by wstrzymać przewrót w Sądzie Najwyższym. Prezydent musiałby wydać Małgorzacie Gersdorf zgodę na dalsze zajmowanie stanowiska.
Zgoda musiałaby zostać wydana w ciągu 24 godzin. Jeśli nic się nie zmieni, w środę premiera czeka ciężka przeprawa w Parlamencie Europejskim. I to w tym samym czasie, gdy w Polsce będzie się odbywał protest przed Sądem Najwyższym w obronie pierwszej prezes SN.
Rzecznik Sądu Najwyższego zapowiedział, że pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf przyjdzie w środę do pracy niezależnie od decyzji prezydenta.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN