Uczestnicy szczytu klimatycznego w Katowicach poczuli to, co mieszkańcy Polski czują co roku: smog. To zapach zanieczyszczeń spowodowanych między innymi spalaniem śmieci. Rząd planuje walczyć z ubóstwem energetycznym dopłatami.
To, że są w Polsce, dosłownie poczuli. - Przyjechałem z wyspy na Pacyfiku, gdzie mamy bardzo czyste, morskie powietrze. Tutaj było mi trochę trudno oddychać, czułem to w moim gardle i w nosie - skarży się Nitish Nirbhay Narayan, uczestnik szczytu klimatycznego w Katowicach, który przyleciał z Fidżi.
- W moim mieście oddycha się dobrze, to zupełnie inna jakość powietrza i zapachu. Tutaj źle się oddycha - dodaje Robert Nesseler, uczestnik szczytu klimatycznego w Katowicach, który przybył z Austrii.
Uczestnicy szczytu klimatycznego COP24 w Katowicach poczuli to, co mieszkańcy Polski czują co roku. Że Polska zima śmierdzi dymem. - Czuć smog, ogromny smród, czarna chmura - mówi mówi Renata Kowalczyk, mieszkanka Zakopanego.
Zawstydzić sąsiada
Chmury dymu prosto z komina do worka łapią naukowcy z Wrocławia. - Do powietrza wprowadzane są zanieczyszczenia, ściśle typowo chemiczne, w związku z tym mają one swój charakterystyczny zapach - tłumaczy prof. Izabela Sówka z Politechniki Wrocławskiej.
Powietrze trafia do maszyny, która bada jak bardzo zapach jest intensywny i jak mało przyjemny. Oprócz maszyny organoleptycznie sprawdza to wąchacz.
Mieszkańcy Zakopanego wraz z dziennikarzami "Tygodnika Podhalańskiego" wpadli na pomysł tabliczek z napisem "nie palimy byle czym". Takie tabliczki zawisły na furtkach i płotach kilkuset domów i pensjonatów, które ogrzewają się czysto.
- Używają gazu, geotermii, węgla najwyższej jakości, mają kotły odpowiednio przystosowane do tego - wymienia Paweł Pełka z "Tygodnika Podhalańskiego".
Wszystko tak, by widział sąsiad. - Trują cały czas. Chcieliśmy im pokazać, że trzeba tutaj troszkę tej ekologii wprowadzić - tłumaczy Renata Kowalczyk.
Ubóstwo energetyczne
Problem w tym, że gdy sąsiad ma do wyboru: marznąć albo palić śmieciami, to ekologii raczej nie wybierze.
Ponad 12 procent Polaków, czyli 4,6 milionów osób, jest dotkniętych ubóstwem energetycznym. Mieszkają głównie na wsiach lub w małych miastach, w domach jednorodzinnych lub w starych, przedwojennych kamienicach. To domy nieszczelne i nieocieplone. Nie są podłączone do sieci ciepłowniczej. Na ich ogrzanie wydać trzeba dużo pieniędzy, których mieszkańcy nie mają.
- Jeśli my im nie pomożemy, to wtedy istnieje takie ryzyko, że para pójdzie w gwizdek. Wydamy dużo na politykę modernizacyjną, która obniża emisję, ale jakaś grupa ludności nie będzie się do niej dostosowywać, więc może się okazać, że jakość powietrza wcale się tak nie poprawi - ocenia Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych.
Dofinansowania na nowe piece są, ale nowy piec to nowy wydatek: opał, który jest droższy od śmieci.
- Wymieniamy stare kotły, ale też ocieplamy domy styropianem, dajemy lepsze, nowe okna, wymieniamy drzwi, żeby ci ludzie nie musieli więcej płacić za ogrzewanie swoich domów - wymienia Piotr Woźny, pełnomocnik premiera do spraw programu "Czyste Powietrze".
Dla najuboższych z najbardziej cuchnących smogiem miast Polski miałoby zostać przeznaczone ponad miliard złotych. Mają poczuć wsparcie.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN