Polskie MiG-i wracają do lotów po czteromiesięcznym uziemieniu. Wojsko zapewnia, że są bezpieczne, choć nie ujawnia dlaczego w katastrofie pod Pasłękiem zginął pilot. Jego koledzy mają swoje zdanie na ten temat. O tym, co ich zdaniem zawiodło, opowiadają dziennikarzom.
MiG-29 przez prawie 30 lat dobrze służył polskim Siłom Powietrznym, ale według ostatnich zapowiedzi - postsowiecki sprzęt ma odejść na emeryturę. Minister obrony chce przyspieszyć program zakupu nowych myśliwców. Są to konsekwencje śmiertelnej katastrofy z lipca 2018 roku i masowej krytyki byłych pilotów wojskowych.
- Kapitan Sobański nie powinien zginąć z tych powodów, z jakich zginął - uważa Tomasz Łyżwa, emerytowany pilot wojskowy.
Pierwszy o kulisach katastrofy poinformował "Onet". Byli piloci zwrócili uwagę dziennikarzy na Wojskowe Zakłady Lotnicze numer 2 w Bydgoszczy, które remontowały samoloty MIG-29 i Su-22. Remont dotyczył też fotela katapultowego, który nie zadziałał prawidłowo podczas ostatniego wypadku.
- Kulisy całej tej afery pokazały że w wojsku brakuje systemu nadzoru i kontroli nad odbiorami wyremontowanego sprzętu - twierdzi Edyta Żemła, dziennikarka portalu "Onet.pl".
Po śmiertelnym wypadku wojsko zaczęło sprawdzać fotele katapultowe. Zakład remontowy musiał wprowadzić zmiany. Jednak nie chce przyznać - jakie. Leszek Walczak, prezes WZL2 w Bydgoszczy poinformował reportera TVN24, że oficjalny komentarz zostanie wydany dopiero wtedy, kiedy ukaże się ostateczny protokół. Fotel K-36 ratował życie pilotów wiele razy. Jednak w katastrofie pod Pasłękiem nie otworzyła się czasza spadochronu.
Zaczęto improwizować z naprawami
Myśliwiec MiG-29 to sowiecka konstrukcja z lat 80. Na jej pokładzie znajduje się teoretycznie niezawodny fotel K-36. Kiedy pilot czuje się zagrożony, to szarpie za podwójny uchwyt. 13 różnych naboi pirotechnicznych rozpoczyna proces katapultowania. Cały proces, wraz z wyrzuceniem fotela z kabiny, trwa niecałą sekundę. Kolejne 3 sekundy zajmuje otwarcie spadochronu i automatyczne odcięcie pilota od fotela.
Jednak zaburzenie opisanej wyżej sekwencji powoduje, że nie jest uruchamiany kolejny etap. Według pilotów - w polskim MiG-u, w rurze z nabojem znajdował się zbyt mocny pierścień, który zablokował odstrzelenie zagłówka. Spadochron się nie rozłożył. Pilot, wraz z przypiętym do siebie fotelem, runął na ziemie. Raportu z badania wypadku wciąż nie ma.
Do redakcji "Faktów" wpłynęło stanowisko rosyjskiego producenta w sprawie fotela K-36, z którego wynika, że śmiertelny wpadek może być spowodowany albo zbyt późno podjętą decyzją o katapultowaniu się, albo nieprawidłowym użytkowaniem urządzenia. Nasze fotele nie mogą być serwisowane pod nadzorem Rosjan, bo jesteśmy w innym bloku militarnym.
- Aby podtrzymać życie tych samolotów, zaczęto improwizować. Zakład dorabiał części samodzielnie lub sprowadzano części z różnych źródeł w tym niepewnych typu Armenia, Uzbekistan, Iran - twierdzi Tomasz Łyżwa.
Ministerstwo w ostatnim oświadczeniu zaprzecza ukrywaniu jakichkolwiek informacji w sprawie katastrofy, a w przypadku wykrycia przez komisje uchybień zapowiada wyciągniecie konsekwencji.
Autor: Piotr Świerczek / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN