W życiu ma dwie pasje - sport i historię. W tej historii łączą się obie pasje. Olimpijczyk Dariusz Popiela, kajakarz górski, podczas treningów na Dunajcu trafił na zapomniany żydowski cmentarz w Krościenku i nie potrafił już o nim zapomnieć. Podjął wyzwanie. A to, czego dokonał, zasługuje na coś więcej niż medal.
To miejsce było jak wiele innych - całkowicie zapomniane. Cmentarz odmienił życie Dariusza Popiela, który uprawia kajakarstwo górskie, ale płynie też rzeką historii.
- W Krościenku nad Dunajcem jako młody chłopak często startowałem na zawodach kajakowych i nie miałem świadomości, że po drugiej stronie ulicy, ta zarośnięta góra, to jest cmentarz żydowski - mówi Dariusz Popiela.
Postanowił, że tak tego nie zostawi. - Ten cmentarz był w moim sercu, że po prostu nie może tak być - wyznaje.
- Teren wyglądał generalnie jak dżungla, był bardzo zaniedbany. Ciężko się było zorientować, że tutaj kiedykolwiek był cmentarz - opowiada Jakub Dyda, działacz lokalny.
Pan Dariusz i jego znajomi wzięli się pracy. Uporządkowali i ogrodzili teren. W archiwach znaleźli informacje o pomordowanych Żydach - sąsiadach, którzy zniknęli z dnia na dzień. W bezimiennej mogile spoczywa tam 256 osób.
- Myślę, że jedną z takich tragiczniejszych historii to jest relacja Mundka Bucbauma. Zobaczył ciężarówkę, z tej ciężarówki jest sprowadzany jego brat. Niemcy rozstrzelali w tym dniu 11 Żydów z Krościenka, wśród nich był właśnie brat Mundka Bucbauma - mówi Popiela.
Przywrócenie godności
By ratować kolejne żydowskie cmentarze, Dariusz Popiela założył fundację. - Nie ukrywam, że zajmowanie się historią Żydów polskich bardzo często jest płynięciem pod prąd. Jest bardzo wiele stereotypów, bardzo dużo niezrozumienia - twierdzi.
- Takie projekty jak pana Dariusza Popieli, mające na celu przywrócić im chociaż imię i nazwisko, przywracają tak naprawdę godność - ocenia Joanna Król z Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
Z prawie 1200 żydowskich cmentarzy w Polsce 260 zostało bezpowrotnie zniszczonych. - Poleciała mi ta łza, tak samo w momencie, kiedy wyczytywaliśmy każdego z imienia i nazwiska podczas uroczystości. To był taki moment, dla którego robiłem ten projekt i dla którego wiedziałem, że było warto - wyznaje Dariusz Popiela.
- Ja to utożsamiam, jako ojciec dwóch córeczek, jako działanie ku przyszłości. I chociaż w takim stopniu mikro, lokalnym, próbować coś zmienić na swoim podwórku, to jest taki mój cel - dodaje kajakarz.
Autor: Jarosław Kostkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN