Prezydent Słupska Robert Biedroń mówi, że jest szantażowany. Lokalni politycy PiS stawiają sprawę jasno: będziesz uległy, znajdą się pieniądze na inwestycje w twoim mieście. To tylko fragment wojny rządu z samorządami o władzę.
Po nawałnicach na Pomorzu okazało się, że nie ma współpracy między rządem a pomorskimi samorządami.
Wojewoda, a więc przedstawiciel rządu, na pytania samorządowców odpowiadać nie zamierzał i zaprosił ich na spotkanie na piątek. Przedstawił raport, w którym zaatakował lokalne władze, oskarżając je o opieszałość w wypłacaniu pieniędzy poszkodowanym, po czym natychmiast opuścił sesję sejmiku pomorskiego. Radnych to specjalnie nie zdziwiło, bo napięcie jest coraz większe.
Rząd od kilku dni albo wprost albo pośrednio atakuje samorządy. Nie wytrzymała burmistrz Czerska Jolanta Fierek, która publicznie wystąpiła w obronie samorządowców i napisała, że wypowiedzi rządzących uznaje za "motywowane chęcią obrony wizerunku i zbicia kapitału politycznego kosztem ofiar nawałnicy". Odpowiedź szefa MSWiA, że to frustracja, pokazuje skalę wzajemnej niechęci.
Chodzi o władzę
- Prawo i Sprawiedliwość dąży do przejęcia 100 procent władzy. Pozostały samorządy - uważa Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli. Jest on przekonany, że PiS w tajemnicy pracuje nad takimi rozwiązaniami, które mają doprowadzić do całkowitej centralizacji władzy. - Jeśli samorządy zostaną zawłaszczone, to można będzie powiedzieć, że to koniec demokracji - dodaje.
Reforma samorządowa zaczęła się natychmiast po upadku komunizmu i przełamała monopol totalitarnego państwa, bo oddawała władzę w dół. Samorządy w kolejnych reformach otrzymywały coraz większe kompetencje. To samorządowcy decydują o lokalnych sprawach, a nie rząd w Warszawie.
Szantaż wobec Roberta Biedronia
Prezydent Słupska obserwuje, jak od prawie dwóch lat PiS stopniowo okrawa samorządy z ich władzy. - Zawłaszczono kuratoria, służbę zdrowia, strefy ekonomiczne i konserwatorów zabytków - wylicza Robert Biedroń. Partia rządząca może też odcinać samorządy od pieniędzy i prezydent Słupska mówi, że właśnie to robi.
- Osobiście byłem szantażowany przez posłów PiS, którzy mówili, że jak będę uległy, to Słupsk będzie miał wsparcie - powiedział Biedroń w poniedziałek w "Faktach po Faktach" TVN24. - To jest klasyczne pitu-pitu, takie bajanie - skomentował te słowa Ryszard Czarnecki, europoseł PiS.
Zmiana ordynacji na horyzoncie?
To, że PiS próbuje także w samorządach zdobyć władzę, jest oczywiste. Temu miała służyć ustawa metropolitalna w Warszawie, z której partia się wycofała. Był też pomysł ograniczenia liczby kadencji samorządowców do maksymalnie dwóch. Teoretycznie też wycofany.
Opozycja i samorządowcy najbardziej obawiają się jednak, że PiS będzie chciał zmienić ordynację wyborczą. - Można tak zrobić, że te tereny, gdzie PiS wygrywa, dołączyć to tych, gdzie PiS ma słabsze wyniki - mówi Jerzy Meysztowicz z Nowoczesnej.
Konieczność zmian w ordynacji wyborczej sugerował Jarosław Kaczyński na ostatnim kongresie swojej partii. Samorządowcy apelują o otwartość w sprawie planowanych zmian. - Jeśli takie prace są prowadzone, to powinny być jak najszybciej opublikowane, by poddać je publicznej dyskusji - podkreśla Cezary Przybylski, marszałek województwa dolnośląskiego.
Na razie jednak politycy PiS unikają odpowiedzi na pytanie, co i kiedy ma zostać zmienione.
Autor: Katarzyna Kolenda-Zaleska / Źródło: Fakty TVN