Rosnące ceny coraz mocniej dają się we znaki Polakom. Przede wszystkim drożeje żywność i paliwo. Jak mówią ekonomiści, wzrost cen podstawowych produktów jest najboleśniejszy dla najbiedniejszych. Dlatego opozycja proponuje, by czasowo zawiesić VAT na paliwo, prąd i gaz. Rząd jednak remedium widzi w Polskim Ładzie.
Ceny w Polsce galopują, a na rynkach trudno wskazać to, co nie podrożało, bo drożeje praktycznie wszystko.
- Jajka drożeją, jarzyny drożeją - wylicza klientka krakowskiego targowiska. - Masło, mąka, podstawowe produkty - dodaje kolejna.
Wzrost cen podstawowych produktów - jak mówią ekonomiści - jest najboleśniejszy dla najbiedniejszych.
- Struktura wydatków tych ludzi jest taka, że oni kupują dużo artykułów, które drożeją najbardziej - tłumaczy prof. Stefan Krajewski, ekonomista.
Wzrost cen taki jak obecnie oznacza - w niektórych przypadkach - że najbiedniejsi klienci już tych podstawowych artykułów nie kupują lub kupują znacznie mniej.
Polacy w portfelach odczuwają również podwyżki ceny paliwa. - Dla mnie osobiście podstawowym produktem jest paliwo, paliwo drożeje ogromnie - mówi jeden z klientów. - Nawet nie mogę jeździć w tej chwili, bo nie mam za co - dodaje kolejny.
W ciągu tego roku paliwa - mocniej niż w Polce - podrożały tylko w trzech państwach Unii Europejskiej: Luksemburgu, Rumunii i Słowenii.
6,8 procent inflacji w październiku rok do roku
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk w związku ze wzrostem cen proponuje, by czasowo zawiesić VAT na paliwo, prąd i gaz. Według rządzących odpowiedzią na pomysł Tuska jest Polski Ład.
- Skoro skorzysta na tym większość Polaków to chyba dobrze - stwierdził poseł PiS Łukasz Schreiber, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Na ceny paliw Polski Ład na pewno nie wpłynie, a to one miały największy wpływ na wzrost inflacji. Jeszcze w maju minister finansów Tadeusz Kościński był optymistą.
- My kibicujemy, że inflacja zejdzie zgodnie z naszymi prognozami do około 3-3,5 procent w tym roku - mówił minister finansów w wywiadzie dla Polskiego Radia.
Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego w październiku inflacja wyniosła 6,8 procent rok do roku. To wzrost dwukrotnie wyższy od ministerialnych prognoz i największy od 20 lat.
Jednak od polityków rządzących od dawna słyszymy, że te wzrosty cen trzeba patrzeć szerzej.
- O 25 procent zdrożał chleb i o 25 procent zdrożał cukier, ale z kolei w ogromnym stopniu potaniał olej - mówił w grudniu 2019 roku prezydent Andrzej Duda.
Obecnie zwykły olej rzepakowy kosztuje prawie 10 złotych za litr.
Inflacja rośnie, ale odpowiedzią na nią jest jeszcze większy wzrost płac - to kolejne tłumaczenie rządzących. - Inflacja jest kwestią, którą należy odnosić do wzrostu wynagrodzeń - podkreślał w lipcu premier Mateusz Morawiecki
Z danych z września 2021 roku wynika, że wzrost średniego wynagrodzenia jest tylko w przedsiębiorstwach - o 8,74 procent rok do roku, czyli niewiele wyższy od inflacji. Ekonomiści więc pytają, czy politycy - w tym premier - wiedzą, co to spirala inflacyjna.
- Jak rosną płace, to rosną koszty przedsiębiorstw. Jak rosną koszty, to przedsiębiorcy podwyższają ceny, a jak rosną ceny to pracownicy idą do przedsiębiorców: dajcie nam wyższe płace - zwraca uwagę prof. Marian Noga, ekonomista, były członek Rady Polityki Pieniężnej.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24