O autorze nagrań nie wiemy prawie nic, o adresatce tyle, że miała na imię Jolka. Sześć kaset magnetofonowych sprzed 25 lat znaleziono na śmietniku we Wrocławiu. A na nich nagrania, które bardzo zainteresowały pracowników Muzeum Emigracji w Gdyni.
Nagrywał z oddali, że tak mu źle. Nagrywał dla Jolki. - Na tych kasetach słyszymy o miłości i tęsknocie dwóch partnerów rozdzielonych o tysiące kilometrów - mówi Barbara Majchrowicz z Archiwum Historii Mówionej Muzeum Emigracji w Gdyni.
"Tak już przywykłem do tego nagrywania. Zresztą uważam, skarbie, że daje to większą więź, większe zbliżenie. (...) Kocham cię, brak mi ciebie. Znaliśmy się kilka miesięcy, ale czujemy, jakbyśmy byli ze sobą wiecznie, od dawna, od początku" - można usłyszeć na nagraniu.
Taśmy na śmietniku
Ta historia miłosnych listów na kasecie omal nie skończyła się na śmietniku w centrum Wrocławia. To właśnie tam pan Przemysław Witkowski znalazł sześć porzuconych kaset magnetofonowych sprzed 25 lat. Przekaz od bezimiennego nadawcy skierowany do Jolki adresatki.
Pan Przemysław wspólnie z przyjacielem, który ma studio nagraniowe, rozpoczęli prywatne śledztwo. Sześć kaset, osiem godzin nagrań, dzięki którym powstał szkic portretu kochanków.
Wiadomo, że on był samotnym mężczyzną w sile wieku, na emigracji od czasów stanu wojennego. Życie zaprowadziło go gdzieś w okolice Perth w Australii. Ona o 18 lat od niego młodsza - mieszkanka Wrocławia. Poznali się jeszcze w Polsce. - Te kasety są wypełnione samotnością i pewnego rodzaju goryczą - mówi Michał Turowski, realizator dźwięku.
"Emigracja ma ludzką twarz"
Bez zgody właścicieli kaset-listów nie można ich upublicznić. Trafiły więc do Muzeum Emigracji w Gdyni. To tu gromadzi się pamiątki Polaków, którzy przez setki lat opuszczali swoją ojczyznę.
- Te kasety są dowodem, że emigracja ma ludzką twarz, a to muzeum mówi głosem milionów emigrantów - mówi Aleksandra Sosnowska-Serek z Muzeum Emigracji w Gdyni.
Pracownicy Muzeum tłumaczą, że w czasach, gdy nie było kamerek internetowych, listy-kasety nagrywało wielu emigrantów. - Chcemy usłyszeć głos bliskiej osoby, a przez telefon wówczas były bardzo drogie rozmowy. On wspomina, że ich chwilowa rozmowa kosztowała 40 dolarów - podkreśla Barbara Majchrowicz.
Nadzieja na zakończenie
Dlaczego kasety trafiły na śmietnik? Hipotez jest wiele. - Może im nie wyszło, może nie chce mieć z nim nic wspólnego i wyrzuciła to na śmietnik, może umarła - zastanawia się Turowski.
Znalazcy jednak liczą na to, że Jolka i jej ukochany żyją, że się odezwą do muzeum i opowiedzą swoją historię. Historię z happy endem. - Taka historia nie może pójść na marne - przekonuje Sosnowska-Serek.
Ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie - Muzeum Emigracji w Gdyni czeka z kasetami.
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN