W Belwederze do tykających antyków dotyka się tylko on i tylko on wie, jak i komu płynął przy nich czas. W niedzielę pomógł im przejść na ten zimowy i już ponad 20 lat pomaga im być na czasie.
Pan Henryk Trzosek bywa w Belwederze co najmniej raz w tygodniu. Już od 22 lat. Wszystkie zegary w rezydencji prezydenta to bezcenne zabytki, więc może się do nich dotykać wyłącznie najwyższej klasy specjalista.
W Belwederze wszystkie zegarki cofają czas o godzinę do przodu, bo, jak wyjaśnia prezydencki zegarmistrz, mają one stare systemy bicia, w których "nie wolno brać wskazówek do tyłu". Każdy z tych zegarów ma swoją historię i był świadkiem ważnych wydarzeń.
Prezydencki zegarmistrz pokazuje między innymi odrestaurowanego francuskiego Mazariniego z figurą oraz podarowaną przez francuską Polonię "murzynkę".
Gdy tworzy się historia, nic nie może rozpraszać, więc na co dzień, zwłaszcza w trakcie wizyt gości, dzwonki w belwederskich zegarach są wyłączone.
Brakuje fachowców
Z zegarmistrzem o zegarkach można rozmawiać godzinami. Warto korzystać z okazji, bo jest ich co raz mniej. Nie ma już w Polsce szkoły, która uczyłaby tego zawodu. Pan Henryk przyszłość widzi w ciemnych barwach.
- Jak my umrzemy, nie wiadomo, kto później będzie reperował te zegary - mówi.
Jest on jednym z dwóch w kraju zegarmistrzów, którzy potrafią wykonać każdą, nawet mikroskopijnej wielkości, część do zegarka. Do jego warsztatu trafiają antyki z całego świata.
Gdy nadchodzi zmiana czasu, ma na swoim szlaku setki zegarów, takich jak te między innymi w seminarium duchownym czy w urzędzie skarbowym. Jeden niepewny ruch i można zniszczyć mechanizm.
Pan Henryk uwielbia wszystkie zegary, które ma pod opieką, ale - jak przyznaje - za zmianą czasu nie przepada. - Dla mnie byłoby lżej, bo nie miałbym dwóch dni wyjętych z życia i pracy - mówi.
Czas pan Henryk szanuje bardzo. Wyuczył zegarmistrzowskiego fachu swojego syna i liczy, że pasja przejdzie na wnuki.
Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN