Całe miesiące analizowali dane z sądów, zakładów karnych i ministerstwa sprawiedliwości. Fundacja Czarna Owca Pana Kota i Ekostraż przygotowały raport na temat wykonania kar za znęcanie się nad zwierzętami. Procesy trwają, ale w końcu oprawcy są karani - także więzieniem.
Po raz pierwszy w Polsce ktoś wreszcie problem znęcania się nad zwierzętami wyliczył. Po pierwsze kara standardowa, nawet za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem, to trzy miesiące. Surowsze, jeśli już są - to zbyt często - za przestępstwa zsumowane.
- Na przykład kradzież bielizny ze sklepu, kradzież z włamaniem, zabór pojazdu i do tego jeszcze dochodzi się znęcanie się nad psem - wylicza Dawid Karaś ze Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt Ekostraż we Wrocławiu.
Po drugie najczęściej do więzienia za znęcanie się nad zwierzętami trafiają mężczyźni (kobiety stanowią 3,5 proc. skazanych, mężczyźni natomiast - 96,5 proc). Częściej mieszkańcy wsi niż miast. A jak już się znęcają to - nie do opisania.
- Jeśli chodzi o zwierzęta domowe, to najczęściej były one wyrzucane z okien, spalane w piecach, albo zabijane siekierą, natomiast jeśli chodzi o zwierzęta gospodarskie to najczęściej były głodzone - wyjaśnia Joanna Wydrych z Fundacji Czarna Owca Pana Kota.
Po trzecie - co zamiast resocjalizować, raczej sprawców demoralizuje - postępowania w tego typu sprawach trwają bardzo długo. Od wykrycia do osadzenia skazanego w celi mija nawet do 6 lat. Zdaniem Dawida Karasia z wrocławskiej Ekostraży do takich sytuacji prowadzi długotrwałość postępowania sądowego. Potem jeszcze zdarza się, że kara jest odraczana, oczekuje się na miejsce w zakładzie karnym.
Nadzieja na zmianę
W liczbach widać jednak nadzieję na zmianę. W ciągu czterech przeanalizowanych lat o 10 procent spadła liczba wyroków bezwzględnie skazujących na kary poniżej sześciu miesięcy więzienia na rzecz kar surowszych. Wyroki skazujące na ponad 2 lata - to już co piąty.
- Są też efekty zwiększenia górnej granicy kary z 3 do 5 lat. I w tym kierunku idziemy - mówi Jan Kanthak z ministerstwa sprawiedliwości.
W marcu za mężczyzną, który skatował szczeniaka Fijo po raz pierwszy prokuratura rozesłała listy gończe. Niespełna tydzień temu - bez żadnych dodatkowych wniosków - prokuratura po raz pierwszy, z urzędu - zaostrzyła zarzuty wobec matki i córki, które chciały utopić i ukamienować w worku pięciomiesięcznego Miśka.
A sąd w Kielcach na wniosek prokuratury - bez dyskusji - aresztował na dwa miesiące mężczyznę, który podczas imprezy wyrzucił dwa psy swojego kolegi przez okno. Z dziewiątego piętra.
- Do sprawy włączyli się policjanci z pionu kryminalnego, którzy dotarli do jednego z mieszkań, zamieszkiwanego przez 45-latka. Ten mężczyzna w chwili czynności był pod wpływem alkoholu - informuje sierż. szt. Karol Macek z Komendy Miejskiej Policji w Kielcach
Najtrudniej nadal wykryć przestępstwa w hodowlach zwierząt. Tak jak w Mokrosęku, gdzie chore, ranne, zagłodzone konie i krowy zaczęły gnić żywcem i przeszkadzać w okolicy zapachem. Do tego momentu hodowlą nie zainteresował się nikt.
Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24