Śmierć była blisko, ale francuskiemu reporterowi nic się nie stało. Kamera nagrała, jak obok niego spada rosyjska rakieta. Dla Ukraińców takie doświadczenia to codzienność. Tak jest, kiedy Rosjanie bombardują na przykład szpitale.
Francuska telewizja pokazała nagranie swojego reportera, który w poniedziałek wieczorem omal nie zginął podczas rosyjskiego ostrzału. - Po pierwszych eksplozjach włączyliśmy kamerę, ale Rosjanie znowu zaatakowali. Przeszła potężna fala uderzeniowa, która powaliła nas na ziemię. Wszystkie szyby się rozbiły i rozsypały wokół nas. Teraz jesteśmy już bezpieczni, przyjęto nas w pobliskiej cerkwi - opowiada Paul Gasnier, dziennikarz telewizji TF1.
Wybuch był częścią rosyjskiego ataku rakietowego na Kramatorsk i Drużkiwkę - dwa miasta tworzące aglomerację w obwodzie donieckim. Jedna z rosyjskich rakiet zniszczyła nowoczesne lodowisko. Magazynowano tam pomoc humanitarną.
- Po Makiejewce to oni musieli pokazać jakieś propagandowe uderzenie - uważa Ołeksandr Musijenko, ukraiński ekspert wojskowy.
Dwa dni temu ukraińska armia przy pomocy rakiet z wyrzutni HIMARS zrównała z ziemią szkołę zawodową w Makiejewce, w której Rosjanie rozmieścili oddział zmobilizowanych rezerwistów. Rannych i zabitych były setki. Podobnych ataków w ciągu ostatnich dni było więcej. Czasami to eleganckie kompleksy hotelowe i spa, a czasami hotele robotnicze, w których rozlokowała się rosyjska armia. Za każdym razem efekt był ten sam - zabici rosyjscy żołnierze.
- Różnica jest taka, że ukraińskie wojska wyszukują miejsca dyslokacji Rosjan i uderzają w nie precyzyjnie, by likwidować siły wroga z minimalnym zagrożeniem dla cywilów. Rosjanie nie mają takich ograniczeń. Często uderzają w obiekty niemające z wojskiem nic wspólnego - mówi Ołeksandr Musijenko.
Najmłodsze ofiary
Zaatakowanym przez Rosjan obiektem cywilnym był na przykład szpital pediatryczny w Chersoniu. Jeden z leżących w inkubatorze tam chłopców nawet nie ma jeszcze imienia. Siódmego dnia życia przeżył rosyjskie bombardowanie. - To teraz jedyny pacjent. Dziecko jest w ciężkim stanie, wcześniak - opowiada Stanisław, lekarz.
Życie chłopca próbują uratować lekarze szpitala, którego większą część trzeba było ewakuować. W budynku wyleciało 700 okien i drzwi. Pociski zniszczyły większość wyposażenia. - Sami nosiliśmy wodę i próbowaliśmy ugasić pożar, który tutaj wybuchł - mówi Inna Chłodniak, dyrektorka szpitala.
13-letniego Jarosława po operacji wywieziono ze szpitala, zanim spadły rosyjskie bomby. Chłopiec też jest ofiarą rosyjskiej artylerii. Ma złamaną i posiekaną odłamkami nogę. - Nagle przyleciał pocisk. Zasypały nas odłamki. Po chwili moje dziecko leżało na asfalcie - wspomina mama Jarosława.
Chersoń, wyzwolony niemal dwa miesiące temu, jest w zasięgu rosyjskiej artylerii. Ostrzał nie cichnie tam ani na chwilę.
Autor: Andrzej Zaucha / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: fragment programu "20h15 Express", TF1