Gdańsk chce być miastem solidarności - mówił przed śmiercią Paweł Adamowicz. Odwoływał się nie tylko do słynnych wydarzeń sierpniowych, upadku komunizmu, odzyskania wolności i wywalczenia demokracji. Dla niego, z historii "Solidarności" wynika przesłanie na przyszłość.
Wolność i Gdańsk - z tego połączenia powstało ukochane dzieło Pawła Adamowicza - Europejskie Centrum Solidarności. Nie przypadkiem, to właśnie tam została na widok publiczny wystawiona trumna z ciałem prezydenta.
Centrum stało się najmocniejszym głosem w opowiadaniu o Polsce i jej niedawnej drodze. Jego bryła wygląda jak zardzewiały statek. - Ma przypominać, gdzie "Solidarność" się narodziła - tłumaczył Adamowicz.
- Pamiętajmy jednak. Nim upadł mur berliński w listopadową noc 1989 roku, to wszystko zaczęło się w Gdańsku - mówi dyplomata i historyk Jacek Sibora.
Pomysł na takie miejsce jak Europejskie Centrum Solidarności zrodził się w głowie Pawła Adamowicza w 1997 roku, kiedy był jeszcze przewodniczącym rady miasta.
- To nie tylko muzeum, bo muzea bywają martwe. To jest miejsce edukacji, to jest miejsce integracji - ocenia Jacek Taylor, przyjaciel Pawła Adamowicza.
W Europejskim Centrum Solidarności historia jest nauczycielką, ale tu przede wszystkim prowadzi się dialog o współczesnej Polsce.
Miejsce inspiracji
W Gdańsku Europejskie Centrum Solidarności to też obowiązkowy punkt wizyt zagranicznych delegacji.
- Gdańsk i ECS jest takim miejscem, gdzie można by równie dobrze zaprosić i "żółte kamizelki", i Macrona, i oni też powinni tu szukać inspiracji, punktu wyjścia do rozmowy o Francji - twierdzi historyk i dyplomata dr Janusz Sibora.
Paweł Adamowicz zbudował Europejskie Centrum Solidarności, ale sam miał tylko jedną prośbę: chciał tam przedstawić swoją książkę. - Bibliotekę kochał, bo był kolporterem, zaczynał od dystrybucji słowa zakazanego, wierzył w siłę słowa - opisuje Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku.
Pewnych słów w tej historii jednak zabrakło.
- Ja mam osobiście taki jakiś smutek i żal, że ja nigdy nie powiedziałam mu, że jestem za to wszystko bardzo wdzięczna. (...) Wiem, że nas bardzo lubił i bardzo wspierał, i był bardzo często w tym miejscu, uśmiechał się, witał ze wszystkimi i widać było, że to była więź. I on tego ode mnie nie usłyszał - wyznaje Patrycja Medowska, pracowniczka Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku.
Autor: Jarosław Kostkowski / Źródło: Fakty TVN