Jest ich w Polsce ponad 1000. Działają od lat i to bez żadnych regulacji. Totalna wolna amerykanka. Dopiero po tragedii w Koszalinie escape roomy znalazły się pod lupą służb. Kontrole już się zaczęły, a szef MSWiA zapowiada wniosek o zmianę przepisów.
Każdy pokój jest inny. W każdym trzeba rozwiązać zagadki. Każdy escape room to pułapka.
- Zamykamy ich w środku i muszą pokonać szereg wyzwań, żeby odblokowywać kolejne etapy escape roomu, i na końcu wydostać się ze środka - opisuje Daniel, pracownik escape roomu w Warszawie.
Straż pożarna doliczyła się ich około tysiąca w całej Polsce. Choć nikt nie wie, ile dokładnie jest escape roomów w Polsce, bo nie ma żadnych przepisów ich dotyczących. Zakładał je, kto chciał, gdzie chciał i jak chciał.
- Podlegają pod przepisy, które dotyczą działalności gospodarczej, i nie są wymagane do tego żadne zgody na otwarcie tego typu obiektów - mówi Waldemar Jiers, kapitan pożarnictwa w stanie spoczynku i biegły sądowy w zakresie pożarnictwa.
Nowe regulacje?
Zauważył to minister spraw wewnętrznych i administracji. W internecie Joachim Brudziński napisał, że będzie rekomendował zmianę przepisów.
W krajach Europy Zachodniej, skąd kilka lat temu przyszła moda na escape roomy, najczęściej podlegają one takim przepisom bezpieczeństwa jak w Polsce kina.
- Czyli automatyka otwierania wyjść ewakuacyjnych, awaryjne oświetlenie tych wyjść ewakuacyjnych, uruchomianie automatyki gaśniczej i uruchomienie automatyki powiadamiania służb ratowniczych - wymienia gen. Ryszard Grosset ze Szkoły Głównej Służby Pożarniczej.
Niektóre escape roomy w Polsce to wszystko mają. Ale to tylko dobra wola ich właścicieli.
- Mamy pełen system monitoringu, jesteśmy w stanie każdą minutę rozgrywki obserwować, też reagować, bo mamy system awaryjnego otwierania drzwi - informuje Barbara Otulska z Mysterious Room w Łodzi.
Niektórzy, widząc zagrożenia, szybko wycofali się z tego interesu.
- Zrezygnowałem, bo po prostu się przestraszyłem. To jest taki biznes, w którym się bierze odpowiedzialność za ludzi, którzy przebywają w takim obiekcie - przyznaje Mirosław Milewski, były właściciel escape roomu.
Liczne kontrole
Czy właściciele escape roomów biorą odpowiedzialność za zdrowie i życie swoich klientów - to od soboty sprawdzają strażacy. W całej Polsce ruszyła akcja kontroli takich miejsc.
- Mamy pokoje o nazwie "prosektorium", bądź "pogrzeb arystokraty", czy "krypta", więc można sobie dopowiedzieć, czego można tam oczekiwać - mówi Katarzyna Kusz, menedżer escape roomu we Wrocławiu.
Strażacy spodziewają się przede wszystkim gaśnic przeciwpożarowych, odpowiedniej wentylacji i oznakowanych dróg ewakuacyjnych.
- Istotnym będzie tutaj sprawdzenie, czy z takiego obiektu jesteśmy w stanie się w bezpieczny i szybki sposób ewakuować - tłumaczy Łukasz Górczyński z Komendy Miejskiej PSP w Łodzi. Tyle można skontrolować na podstawie ogólnych przepisów o bezpieczeństwie przeciwpożarowym.
Część klientów rezygnuje
Minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński obwieścił w internecie, że oczekuje od właścicieli escape roomów, że do czasu zakończenia kontroli powstrzymają się od prowadzenia tej działalności i przypomina o konsekwencjach prawnych za spowodowanie zagrożenia utraty zdrowia i życia.
- To nie jest w porządku wobec graczy. My tu mamy cały kalendarz rezerwacyjny zapełniony na dzisiaj, ponad 30 pokoi - mówi Barbara Otulska.
Część klientów odwołała rezerwacje, ale jest też wielu takich, którzy mimo tragedii w Koszalinie nie zamierzają rezygnować z tej atrakcji.
Autor: Dariusz Łapiński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN