Jest co najmniej 16 powodów, by trasa S16 nie przebijała serca Mazur. Czteropasmowa droga w środku Krainy Wielkich Jezior - to brzmi jak zły sen. Ekolodzy znowu się organizują i znowu protestują. Nie przeciwko drodze samej w sobie. Ale przeciw drodze w samym centrum narodowego skarbu.
Na Mazurach wciąż jest pięknie. Niezależnie od pory dnia i nocy. Festiwal Cool Planet Notyst Wielki nie jest jednak częścią wakacyjnej zabawy, ale protestem przeciwko budowie drogi.
- W tym właśnie pięknym miejscu miał powstać największy most w Polsce i ma po nim jeździć 22 tysiące pojazdów na dobę, z tego 35 procent pojazdów ciężarowych - mówi Jarosław Kociałkowski, współorganizator Festiwalu Cool Planet.
Wokół mostu zdążyło już narosnąć sporo mitów. Jeden z nich opowiadał o tym, że konstrukcja miałaby być wysoka na 150 metrów. Zostało to jednak zdementowane przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Tłumaczono, że taki pomysł już dawno został porzucony.
Most mógłby powstać u zbiegu jeziora Ryńskiego i Tałty, między Notystem Wielkim a Mrówkami. Wszystko jednak zależy od tego, jaki zostanie wybrany wariant budowy trasy S16.
- Zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym. Przedstawiono nam trzy warianty drogi, z których zostanie wybrany wariant docelowy, kompletnie z nami o tym nie rozmawiając - opowiada Piotr Piercewicz, wójt gminy Mrągowo.
To, co najbardziej zaskakuje wójta i mieszkańców, to nie to, że wszystkie warianty budowy nowej drogi do Ełku zaczynają się w Mrągowie. Zaskoczeniem jest fakt, że wśród trzech, które Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad jeszcze analizuje, znalazł się wariant północny, sześć lat temu już raz odrzucony, jako jeden z najdroższych i najbardziej wpływających na środowisko.
- Nie ma tutaj dróg dojazdowych, nie ma tutaj linii energetycznej, nie ma tutaj linii kolejowej, która by sprostała temu wielkiemu przedsięwzięciu - tłumaczy Mirosław Kowalski ze Społecznego Komitetu Ochrony Ziemi Ryńskiej.
"Nikt nie jest przeciwko postępowi"
Wszystko trzeba będzie jakoś przywieźć, kawał lasu i ziemi zalać betonem oraz zmienić krajobraz. To protestujących najbardziej boli, bo gdy godzinami mówią o pięknie i historii tych ziem, gdy opowiadają, że Mazury nie są ich, a narodowym skarbem każdego z nas, to nie potrafią zrozumieć, jak można chcieć to zniszczyć.
- Postęp cywilizacyjny nie znaczy, że mamy zniszczyć wszystko. Naturę, faunę, florę, którą mamy niepowtarzalną - mówi Edward Waśkiewicz, mieszkaniec Mrągowa.
- Nikt nie jest przeciwko postępowi, nikt nie jest przeciwko transportowi, tylko chodzi o to, żeby ten wariant przebiegał inną drogą - tłumaczy Arkadiusz Szaraniec.
Są za tym, by na Mazurach naprawiać i poszerzać lokalne drogi, ale czteropasmowa międzynarodowa droga tranzytowa ich zdaniem powinna biec na południe od Puszczy Piskiej i jezior, by ułatwić do nich dostęp, ale jej nie przecinać. By nie niszczyć tego, co jest w regionie najbardziej wartościowe.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24